W poniedziałek w jednym z mieszkań bloku przy ul. Karola Wojtyły w Rykach doszło do zaprószenia ognia. Gdy sąsiedzi wyczuli dym zadzwonili po straż. Zamieszkująca lokal kobieta zginęła na miejscu. Prawdopodobnie zatruła się tlenkiem węgla.
71-latka mieszkała sama w starym bloku z lat 60-tych, którym zarządza miejska spółka. Budynek nie ma centralnego ogrzewania. Jięc jego lokatorzy korzystają z własnych piecy, często prowizorek typu "koza". Ląduje w nich nie tylko drewno. Starsza pani, jak przyznają strażacy, paliła "czym popadnie", a to, co zebrała, składowała w pobliżu pieca.
Feralnego poranka, w poniedziałek, 12 grudnia, doszło do zaprószenia ognia. Niewielki pożar zaczął obejmować rzeczy przygotowane do spalenia, zajmując część stojącego w pobliżu tapczanu. W 48-metrowym mieszkaniu szybko zrobiło się siwo od gęstego dymu. Kobieta próbowała gasić pożar samodzielnie ale straciła przytomność i upadła na podłogę.
Gdy dym zauważyli sąsiedzi, zadzwonili pod numer alarmowy. Strażacy wyważyli drzwi, szybko opanowali ogień i wywietrzyli mieszkanie. Na ratunek dla 71-latki było już za późno.
- Ciało kobiety zostało zabezpieczone celem przeprowadzenia sekcji zwłok. Prowadzone w tej sprawie postępowanie pozwoli wyjaśnić dokładne przyczyny i okoliczności tego tragicznego zdarzenia - informuje asp. sztabowy Agnieszka Marchlak, rzecznik ryckiej policji.
Badania wykonane przez strażaków w mieszkaniu potwierdziły obecność tlenku węgla. - Według naszych ustaleń kobieta zaprószyła ogień, a następnie zginęła od zaczadzenia - mówi mł. bryg. Jarosław Lasek, rzecznik PSP w Rykach.
Do zdarzenia mogła przyczynić się także nieostrożność w obsłudze pieca, w tym składowanie łatwopalnych materiałów w jego pobliżu. Ogień nie spowodował większych strat. Nadpaleniu, jak poinformowała policja, uległo jedno pomieszczenie.