FOT. TOMASZ LEWTAK/MOTORLUBLIN.EU
ROZMOWA Z Arturem Gieragą, piłkarzem Motoru Lublin
- Udało się uratować remis z Resovią, ale chyba nie tak miał wyglądać ostatni mecz ligowy Motoru w tym roku?
– W pierwszej połowie rywale byli lepsi. Po przerwie wszystko się wyrównało, ale co z tego, bo zanotowaliśmy kolejny remis. Na pewno wynik nie przekreśla naszych marzeń o awansie, ale znowu nas oddala od tego celu. Mamy przed sobą przerwę zimową i zobaczymy, co będzie wiosną. Wydawało się, że po golu na 1:1 jeszcze spróbujemy wygrać, ale Resovia wybijała nas z rytmu w końcówce. Leżeli na boisku, kradli te sekundy i ostatecznie skończyło się podziałem punktów.
- Nie było chyba nie było łatwo strzelić tego karnego? Była petarda z trybun i długie oczekiwanie na wykonanie jedenastki...
– Strzelałem w swój róg, bramkarz poszedł w jeden, ja uderzyłem w drugi. Karny, jak karny, nie przywiązywałem uwagi, do tego, co robili rywale, cieszę się, że piłka wpadła do siatki.
- Po kiepskiej rundzie zastanawia się pan nad dalszą przyszłością w Motorze?
– Jeszcze za wcześnie, żeby o tym mówić. Będziemy mieli rozmowy z właścicielami klubu i z prezesem. Zobaczymy, jak oni to wszystko widzą. Wiadomo, że sytuacja jest bardzo ciężka. Pytanie teraz, czy trzon zespołu pozostanie bez zmian i czy rundę wiosenną spisujemy już na straty i zaczynamy budowę nowego zespołu, czy jednak dalej walczymy i próbujemy awansować jeszcze w obecnych rozgrywkach. To na pewno nie będzie łatwa sprawa. Mamy bardzo mocny skład, ale coś nie zaskoczyło. Okazuje się jednak, że nazwiska nie grają.
- Niewiele dobrego możecie chyba powiedzieć o rundzie jesiennej?
– Na pewno tak. Słabo się spisaliśmy, odnieśliśmy zaledwie sześć zwycięstw. Na taki klub, jak Motor to bardzo mało. Rozumiemy kibiców, bo każdy oczekiwał, że będzie zupełnie inaczej. Może nie, że na pewno będziemy na pierwszym miejscu, ale przynajmniej w czubie tabeli z niedużą stratą do lidera. Taki jest jednak sport. Potrafiliśmy wygrać z Garbarnią Kraków na wyjeździe, ale potem jeździliśmy do mniejszych miejscowości i tam przegrywaliśmy. Miało być inaczej, ale musimy wyciągnąć wnioski i spróbować z tego wyjść. Nie ma jednak co ukrywać, że to my jesteśmy przegranymi tej rundy.
- Pewnie słyszeliście to już sto razy, ale czy realnie patrząc na tabelę wierzycie, że awans jest jeszcze możliwy?
– Na pewno nada wierzymy, ale, jak już mówiłem teraz decydujące będą rozmowy z działaczami. Musimy się dowiedzieć, co będzie naszym celem. Czy tylko utrzymanie, czy coś więcej.