Lublinianka doznała drugiej w tym sezonie porażki.
Piłkarze z Wieniawy na radość ze zdobycia kompletu punktów muszą poczekać co najmniej do środy, kiedy zagrają na wyjeździe z Sokołem Adamów. - Uważam, że wcale nie musieliśmy przegrać - mówi Zbigniew Grzesiak. - To my lepiej operowaliśmy piłką, ale straciliśmy gole po stałych fragmentach gry. Zawiedli ci piłkarze, którzy w takich sytuacjach nie powinni. Mamy za mało doświadczonych zawodników, jakimi w Lewarcie są Kaczmarski, Mirosław czy Mitura. To praktycznie dzięki nim Lewart wygrał to spotkanie.
Niewykluczone, że niedługo się to zmieni. Nad przyjściem do zespołu cały czas zastanawiają się Erwin Sobiech, Maciej Sebastianiuk i Jacek Paździor. Ich gra w barwach Lublinianki nie jest przesądzona. - Być może weźmiemy jednego, dwóch z nich. Za Sobiecha Motor żąda pieniędzy, których nie jesteśmy w stanie zapłacić. A Sebastianiuk i Paździor z powodu spraw osobistych nie mogą się zdecydować na przyjście do nas - tłumaczy trener Grzesiak.
Lewart jechał na Wieniawę z zamiarem wywalczenia trzech punktów i cel osiągnął.
- Choć grało nam się ciężko, głównie ze względu na straszliwy upał - przyznaje Arkadiusz Smolarz, trener lubartowian. - Do tego skład był trochę przebudowany i nasza gra nie była taka, jak powinna. Było w niej dużo szarpaniny, a mało płynności. Na szczęście, wykorzystaliśmy stałe fragmenty i dzięki temu wygraliśmy - kwituje Smolarz.