(fot. KS OPTIMA LUBLIN/FACEBOOK)
KTS Optima nie zgłosił się w tym sezonie do rywalizacji na najwyższym szczeblu rozgrywkowym, chociaż miał do tego prawo. Lublinianki utrzymały się w zeszłym sezonie, ale ostatecznie pokonały je problemy organizacyjne w klubie
Celem numer „jeden” dla lubelskich zawodniczek było zachowanie miejsca w krajowej elicie. Dzięki wygranym w pięciu spotkaniach, ta sztuka im się udała – zajęły 8. pozycję, tuż nad strefą spadkową. Na parkietach występowały wtedy cztery tenisistki: Magdalena Sikorska, Karolina Lalak, Natalya Aleksyeyenko oraz Katarzyna Galus.
– Uważam, że sezon dla KTS Optimy był bardzo udany, pomimo różnych problemów. Głównym problemem, oprócz niewielkiego budżetu, był brak sali, w której mogliśmy regularnie grać. Utrzymaliśmy się i to był nasz cel, ale liczyliśmy jednak na wyższą pozycję – tłumaczyła nam prezes klubu Renata Pawlak.
Jedynym sponsorem tenisistek była firma Optima. Zespół nie korzystał ze wsparcia od Miasta. Od czasu wyjścia ze struktur klubu AZS UMCS Lublin z pieniędzmi było tylko gorzej. Dodatkowo, budżet KTS-u uszczupliła jeszcze kara finansowa w wysokości 1000 złotych za walkower w listopadowym meczu z Bronowianką Kraków. Spotkanie odbyło się zgodnie z planem w Technikum Transportowo-Komunikacyjnym w Lublinie, jednak zostało zweryfikowane negatywnie. Powód? Zdaniem sędziego zawodów, oświetlenie w sali nie było wystarczająco dobre dla ekstraklasowych rozgrywek.
Lublinianki nie miały stałego miejsca do grania i do treningów, dlatego przenosiły się z jednej hali do drugiej. W środku sezonu udało im się dogadać z Politechniką Lubelską i to w ich obiekcie rozgrywały swoje ligowe mecze.
Kolejnym problemem był również brak doświadczonego szkoleniowca. Z klubem pożegnał się dotychczasowy trener Michał Szewczuk. Na początku sezonu do tej roli był przymierzany olimpijczyk Leszek Kucharski, ale udało się go zatrzymać tylko na jedno spotkanie. Ostatecznie zespół przejęła Sylwia Pawlak, która jeszcze do niedawna sama stawała przy stole.
Dodajmy, że każda z czterech zawodniczek znalazła już angaż w innej drużynie: Lalak i Galus w ekstraklasowym beniaminku KSTS MOSiR Karpaty Krosno, Sikorska we Włoszech, a Aleksyeyenko na Ukrainie.
Klub nie żegna się jednak definitywnie z tenisem stołowym. – Od września będziemy zapraszać na zajęcia grupy z przedszkoli. Od kilku lat współpracujemy już z Przedszkolem nr 34 w Lublinie i jedna z grup przyjeżdża do nas co miesiąc. Będziemy również prowadzić pokazy w szkołach podstawowych i zapraszać dzieci na stałe zajęcia do klubu. Trenujemy od poniedziałku do piątku od 16 w sali na Podwalu – wyliczała Renata Pawlak.
Szkolenie młodzieży to jedno, ale klub nie porzuca pomysłu startu w rozgrywkach ligowych. W tym sezonie dziewczynki będą rywalizowali w II albo w III lidze. Wszystko zależy od tego, ile zespołów zgłosi się do tych rozgrywek. Natomiast drużyna chłopców wystartuje w IV lidze.