Ekipa Grzegorza Kowalskiego zajmuje obecnie trzecią od końca lokatę w pierwszoligowej tabeli. W trzech meczach zgromadziła tylko jeden punkt, a to oznacza, że rywale tanio skóry przed własną widownią nie sprzedadzą. Tym bardziej, że po słabym starcie zarząd GKP ukarał nawet swojego trenera... żółtą kartką.
Lekiem na całe zło ma być zakup doświadczonych piłkarzy. Dwóch pojawiło się już nawet w Gorzowie. To były reprezentant Polski i przy okazji wędrowniczek po polskich klubach - Paweł Kaczorowski oraz Krzysztof Michalski, ostatnio reprezentujący stołeczną Polonię. Obaj mają szansę na występ już przeciwko Górnikowi.
- Dochodzą do nas informacje o wzmocnieniach u przeciwnika i trzeba przyznać, że te transfery robią wrażenie. To porządne nazwiska w naszej piłce, ale my i tak będziemy chcieli zagrać swoje - mówi trener Krzysztof Chrobak.
GKP jedyne "oczko” wywalczył w wyjazdowym spotkaniu z Dolcanem Ząbki. Poza tym przegrał 0:1 z Flotą Świnoujście i 1:2 z Kmitą Zabierzów. W obu przypadkach gole tracąc w końcówkach. Piotr Karwan i spółka muszą szczególnie uważać na Emila Drozdowicza. 22-letni atakujący zdobył do tej pory oba gole dla gorzowian, a w poprzednich rozgrywkach, jeszcze w barwach Lechii Zielona Góra, wywalczył koronę króla strzelców w III lidze.
Dla łęcznian będzie to pierwszy mecz wyjazdowy w tym sezonie. - Rzeczywiście, dziwna sytuacja, że dopiero w szóstej kolejce jedziemy na boisko rywala. Trochę odwykliśmy od meczów na obcych stadionach, ale zrobimy wszystko, żeby wrócić do domu z trzema "oczkami” - dodaje szkoleniowiec "zielono-czarnych”.
Do tej pory Górnik może się pochwalić kompletem punktów, ale styl każdego ze zwycięstw pozostawiał wiele do życzenia. W dodatku wolne dzisiaj dostał Paweł Tomczyk, który będzie pauzował za czerwoną kartkę. Jego miejsce powinien zająć Paweł Głowacki. Do pełni sił nie doszedł także Wojciech Musuła, ale on i tak miałby małe szanse na grę od pierwszej minuty. Zanosi się też, że znowu opiekun "zielono-czarnych” zdecyduje się na grę jednym napastnikiem. Tym razem powinien nim być Prejuce Nakoulma.
- Wyjdziemy z jednym piłkarzem z przodu, jednak nie dlatego, że tak będzie bezpieczniej. Gra się po prostu odpowiednio do swojego potencjału ludzkiego. Zresztą jeden napastnik wcale nie oznacza, że będziemy mieli mało sytuacji bramkowych. Nawet na niedawnych mistrzostwach Europy zdarzało się, że czołowe drużyny wychodziły z jednym atakującym, a i tak grały ofensywnie. My chcemy robić tak samo - przekonuje Chrobak.