Spowodowała to decyzja Wydziału Gier PZPN, dzięki której Zagłębie Lubin zostało ukarane walkowerem, a łęcznianie wzbogacili się o kolejne dwa punkty. Tym samym do drugiego miejsca ich dystans zmniejszył się do sześciu "oczek”. - No i proszę, mój dorobek w pięciu meczach jest jeszcze lepszy - cieszył się przed treningiem Tadeusz Łapa.
Pewne informacje o ewentualnym walkowerze mieliśmy już wcześniej, ale nigdzie nie można było tego potwierdzić - dodaje szkoleniowiec. - Jednak nie ważne, z jakiego powodu i za jaki mecz. Liczą się kolejne punkty, a te w kontekście rundy rewanżowej na pewno bardzo się przydadzą. I tak dobrze, że dostali znak, bo gdyby Mateusz Bartczak grał w kolejnych meczach, to nałożyliby na nich następne kary.
- Cały czas w to nie wierzyłem - przyznał z kolei kierownik drużyny Mirosław Budka. - A może im się Bartczak pomylił. Przecież w Lubinie mają ich dwóch: Mateusza i Grzegorza - dodał spostrzegawczo Krzysztof Kazimierczak, właśnie wychowanek "Miedziowych”.
Ta sytuacja rzeczywiście stawia łęcznian przed rudną wiosenną w znacznie korzystniejszym położeniu. Przecież już na inaugurację Górnik pojedzie do Lubina. I jeśli by wygrał, jego strata do Zagłębia zmalałaby tylko do trzech punktów.
A mecz ten będzie miał szczególne znaczenie dla nowego trenera Wojciecha Stawowego, bo po przeciwnej stronie barykady stanie jego były asystent Robert Jończyk. - Uważam, że jesteśmy w stanie awansować, nawet bez wielkich wzmocnień - wybiegł w przyszłość Jakub Grzegorzewski.
Jednak by tak się stało, Górnik najpierw musi zatrzymać zawodników (tych wiodących), którym już 30 czerwca przyszłego roku zakończą się kontrakty. I zgodnie z obowiązującymi przepisami od 1 stycznia będą mogli podpisać kontrakty z nowymi klubami. Na tej liście znalazło się aż dziesięć nazwisk: Radosław Bartoszewicz, Paweł Buśkiewicz, Paweł Bugała, Paweł Głowacki, Jakub Grzegorzewski, Wojciech Musuła, Sławomir Nazaruk, Grzegorz Szymanek, Jakub Wierzchowski i Krzysztof Żukowski.
- To już jest rola Wojciecha Stawowego - uważa dyrektor sportowy Edward Klejndinst. - Ja jestem tylko do końca roku i trudno, abym w tej chwili mówił, kto powinien zostać w drużynie, a kto nie. Na razie nikt nie ma konkretnych ofert, nikt też nie zgłaszał oficjalnie chęci odejścia. Ale tacy mogą być, bo przecież nie wszyscy grali.
Nowy szkoleniowiec miał pojawić się w środę w Łęcznej, ale ze względu na narodziny syna przełożył swój przyjazd na przyszły tydzień. Wczoraj jednak do pierwszych rozmów przystąpiła prezes Grażyna Łojko. Na pierwszy "ogień” poszli Jakub Grzegorzewski i Prejuce Nakoulma, wypożyczony z Hetmana Zamość do końca roku. - Do Zamościa i tak bym nie wrócił - nie kryje popularny "Prezes”.
- Zależało mi na szybkim spotkaniu, bo już we czwartek nie będzie mnie w klubie. Na szczęście szybko ustaliliśmy z panią prezes, że dalej będą grał w Górniku. - W moim przypadku to była pierwsza tura rozmów, drugą zaplanowaliśmy następnego dnia - mówi Grzegorzewski.
- Przedstawiłem swoje warunki - finansowe oraz dotyczące obowiązywania umowy - i powiedziałem, że chcę zostać w Łęcznej. Teraz czekam na ruch ze strony klubu. Owszem, mam sygnały z innych zespołów, ale nikomu nic nie obiecywałem. Pierwszeństwo ma Górnik - zadeklarował "Gonzo”.