Marcin Popławski, napastnik Motoru, uzgodnił warunki przejścia do Korony Kielce. Teraz wspólne stanowiska mają uzgodnić kluby.
- Z Koroną jestem dogadany, teraz czekam na załatwienie pozostałych formalności - powiedział Marcin Popławski.
- Liczę na polubowne załatwienie spraw. Nie chcę palić za sobą mostów, ponieważ nigdy nie można wykluczyć powrotu. Przenosiny do Kielc traktuję jako sportową szansę, może już ostatnią. Chciałbym zagrać w drużynie walczącej o awans do ekstraklasy, może kiedyś sprawdzić się w meczach z najlepszymi. Zawsze marzyłem, że do tego celu będę dążył z Motorem, ale każdy wie, z jakimi kłopotami musimy się borykać w Lublinie.
Czy Motor może utrudnić swojemu zawodnikowi zmianę barw? - Na razie nikt nie stawia przeszkód - dodał piłkarz. - Działacze nie obiecują także lepszych warunków. Tym razem wszystko jest przejrzyste. Nie ma pustych deklaracji.
Popławski zwrócił na siebie uwagę podczas ostatniego meczu z Koroną, kiedy Motor przegrał na własnym boisku 1:2, a gola dla lubelskiej ekipy strzelił właśnie Marcin, tuż przed końcowym gwizdkiem. To był jeden z lepszych występów kapitana zespołu i nic dziwnego, że dosyć szybko skontaktował się z nim trener Włodzimierz Gąsior.
- Do konkretów przeszliśmy znacznie później, kiedy skończyły się tegoroczne rozgrywki - wyjaśnił zawodnik. - Wtedy doszło do pewnych ustaleń, ale na szczegółowe uzgodnienia musiałem poczekać aż kielczanie wrócą z USA. Czy żal mi opuszczać zespół, z którym awansowałem do drugiej ligi? Decyzja nie była łatwa. Rozstania nie są przyjemne, czasami wymuszone przez okoliczności. Myślę, że taki sam problem mieli moi koledzy, którzy wcześniej zdecydowali się na odejście.