Do przerwy gospodarze prowadzą 2:1. Ale nadchodzi 46 minuta spotkania. Feralna. Andrzej Wachowicz w nieprzemyślany sposób zagrywa piłkę ręką. Ma już na koncie jedno kartkowe upomnienie. Mimo to arbiter Piotr Gajewski wyciąga drugi żółty kartonik. Po chwili sięga po kartkę innego koloru i popularny "Groszek” z opuszczoną głową musi powędrować do szatni.
Od strony trybuny krytej słyszy buczenie kibiców, padają nieparlamentarne słowa. Niestety, jakie tradycyjnie można usłyszeć z "krytej”. Tylko że teraz obrażany jest własny zawodnik. Do tej pory z szowinizmem zmagali się zawodnicy przyjezdnych, a czasem sędziowie.
Schodzący do tunelu Wachowicz, żegna się, i wieńczy ceremoniał na wpół skrywanym gestem w stylu Artura Boruca. Ruch ręki i sam gest jest doskonale widoczny. Kapitan Hetmana żegna "wyjców” siedzących nad wejściem do tunelu wyciągniętym środkowym palcem.
W Zamościu się zagotowało. Do "wyjców” nikt nie ma pretensji, do Wachowicza niemal wszyscy. - To kapitan Hetmana, jak mógł się tak zachować? To niesłychane, karygodne - grzmieli obrażeni kibice. - My go rozumiemy. Głupia kartka czasami się zdarzy, ale tacy kibice lepiej żeby się nie przytrafiali - koledzy z drużyny usprawiedliwiali swojego kapitana.
Niesmaczna sytuacja nie dawała spokoju samemu zawodnikowi, który zdecydował się na telefon do naszej redakcji i wyjaśnienie całego zajścia. - Buczeli na mnie i obrażali mnie. Usłyszałem słowa o swojej rodzinie, których nigdy nie chciałbym usłyszeć. Co to za ludzie! Mój gest nie był wymierzony w normalnych kibiców, tylko do tej pijanej dziczy, którą wpuszcza się w Zamościu na stadion, a która przynosi swoimi "wiejskim” odzywkami tylko wstyd temu miastu. Wszystkich prawdziwych kibiców, jeśli poczuli się dotknięci, pragnę serdecznie przeprosić - mówił wczoraj zdenerwowany "Groszek”.
- Nie wiemy jeszcze, co zrobić z tym fantem, ale do sprawy podchodzimy spokojnie. W życiu są różne sytuacje, zawodnicy podlegają różnym napięciom, mecz wyzwala dodatkowe emocje. Zanim zacznę ferować wyroki wolałbym porozmawiać z piłkarzem. Dopiero, kiedy wyjaśnimy sprawę w cztery oczy, ogłosimy naszą decyzję - mówi trener Krzysztof Łętocha.