Nie było ukrywania terminu i godziny meczu. Na stadionie przy ul. Parkowej w Lubartowie zjawiło się ponad czterysta osób. Około połowę stanowili kibice Chełmianki, którzy oprócz wznoszenia nieprzyzwoitych przyśpiewek pod adresem Roberta Mirosława i Michała Wilkołka, czyli byłych graczy drużyny z Chełma, zachowywali się poprawnie.
Jak się okazało w trakcie meczu okrzyki nie zdeprymowały bramkarza gospodarzy, który był bohaterem spotkania. Wilkołek bronił w nieprawdopodobnych sytuacjach. To dzięki niemu lubartowianie wywalczyli punkt. - Jesteśmy niezadowoleni z wyniku, bo od 60 min uzyskaliśmy zdecydowaną przewagę - twierdzi Krzysztof Zieliński, kierownik drużyny z Chełma. Najlepszą okazję dla gości zmarnował w 80 min Sławomir Tatysiak, który strzelał "szczupakiem”, ale doskonale interweniował Wilkołek.
Trener Lewartu opisując spotkanie stwierdził, że był to mecz walki. - Zabrakło nam przede wszystkim wykończenia akcji, nie było tego ostatniego podania - mówi Arkadiusz Smolarz. - Dlatego skończyło się na 0:0, choć gdyby Michał Serwin wykorzystał w końcówce to co miał mogło być inaczej.
Lewart Lubartów - Chełmianka 0:0
Chełmianka: Porzyc - Dyczko, Słomka, Grzywna, Drob (73 Kogut), Postój, Wieczorek, Filipczuk (88 Góra), Tatysiak, Kowalczuk (66 Drzewicki), Fajman.
Żółte kartki: Mirosław, Kapitan (L) - Tatysiak (C). Sędziował: Artur Krasowski (Biała Podlaska). Widzów: 450.