FOT. TOMASZ RYTYCH
Rozmowa z Iwoną Niedźwiedź, rozgrywającą MKS Selgros Lublin
Kiedy Iwona Niedźwiedź wróci na ligowe parkiety?
– 7 stycznia, kiedy MKS Selgros gra z Olimpią-Beskid Nowy Sącz. Jestem dobrze przygotowana pod względem fizycznym, bo od połowy października znajduję się w regularnym treningu. Co do formy boiskowej, to zweryfikuje ją parkiet. Wiadomo, że żaden trening nie zastąpi regularnej gry w meczach o stawkę.
- Wiele zawodniczek po tak poważnej kontuzji czuje pewną blokadę psychiczną. Czy pani również stara się uważać na swoją dłoń?
– Nie mam z tym najmniejszego problemu. Może byłoby to odczuwalne, gdybym odstawała od reszty zespołu pod względem fizycznym. Tak jednak się nie dzieje, bo jestem świetnie przygotowana.
- Co było dla pani najtrudniejsze podczas przerwy spowodowanej kontuzją?
– To, że ciągle stałam w rozkroku. Nikt nie był w stanie dać mi jednoznacznej odpowiedzi dotyczącej mojej przyszłości. Przez długi okres kompletnie nie byłam w stanie poradzić sobie ze stanem zapalnym. Szukałam pomocy z różnych stron. W pewnym momencie jednak pogodziłam się z tym, że już nie wrócę do sportu. Byłam przygotowana na najgorszą wersję wydarzeń. Na szczęście znowu mogę normalnie brać udział w treningach. Do dzisiaj jednak nie odzyskałam pełnego zakresu ruchów prawej dłoni. Nie przeszkadza mi to jednak w grze w piłkę ręczną.
- Czego pani nauczyła się w tym trudnym okresie?
– Na pewno nigdy już nie zrobię czegokolwiek wbrew sobie. Zdrowie jest najważniejsze. Pewne rzeczy powinnam robić po swojemu i wtedy ostatnie miesiące mogły wyglądać nieco inaczej.
- Czas przymusowej przerwy wykorzystała pani na komentowanie meczów piłki ręcznej. Jak odnajduje się pani w tej roli?
– Mecze w telewizji zaczęłam komentować już w 2007 roku. Chciałabym iść tą drogą po zakończeniu kariery. Nie widzę siebie w roli trenerki szczypiornistek. Jeżeli już miałabym prowadzić jakiś zespół, to byliby to mężczyźni. Wiadomo jednak, że nikt nie powierzy kobiecie prowadzenia drużyny szczypiornistów.
- Poznała pani świat mediów z innej strony...
– Zawsze miałam świadomość, że dziennikarstwo jest trudnym kawałkiem chleba, dlatego nigdy nie odmawiam wywiadów. Zdaję sobie sprawę, że ktoś musi wykonać swoją pracę, więc nie chcę mu jej utrudniać. Starałam się komentować mecze tak, żeby nikogo nie obrażać i wyrażać się o wszystkich z szacunkiem. Inna sprawa, że nie każdy potrafi poradzić sobie z krytyką, więc mam świadomość, że na pewno kilku wrogów mi przybyło.
- Nie sposób uciec od tematu pani powrotu do reprezentacji narodowej. Czy widzi pani siebie w kadrze Leszka Krowickiego?
– Zawsze powtarzam, że nie wyobrażam sobie możliwości odmówienia występów w koszulce z orzełkiem na piersi. Jestem do dyspozycji, ale tylko od trenera zależy, czy mnie powoła i jaką rolę będę spełniać w jego kadrze.
- Czy żeńska piłka ręczna w naszym kraju jest w kryzysie? Reprezentacja Polski słabo spisała się w mistrzostwach Europy, MKS Selgros nie zakwalifikował się do Ligi Mistrzyń, a Superliga szczypiornistek znikła z telewizyjnej anteny.
– Wstrzymałabym się z oceną do momentu rozegrania spotkań eliminacji mistrzostw świata z Rosją. Te mecze wszystko zweryfikują. Jeżeli przegramy, to rzeczywiście można powiedzieć, że mamy spory problem. Co do braku transmisji telewizyjnych ze spotkań Superligi, to trzeba przyznać, że to jest ogromny minus dla całej dyscypliny. Nie chcę jednak wypowiadać się na ten temat, bo musiałabym odnosić się do władz związkowych.
- Czego zatem życzyć pani w 2017 roku?
– Zdrowia, zdrowia i jeszcze raz zdrowia.
- A nie mistrzostwa Polski? Po kontuzji patrzy pani na wyniki sportowe z innej perspektywy?
– Chcę zdobyć mistrzostwo Polski. Po to przyszłam do Lublina. Udało się to nam w poprzednim sezonie, ale ten tytuł do końca mnie nie satysfakcjonuje, bo nie miałam w nim takiego udziału, jaki chciałabym.