Lubelscy zawodnicy z powodzeniem grają w innych klubach
Starsi kibice zapewne pamiętają świetną obronę w wykonaniu Jerzego Plebanka, czy snajperskie popisy Leszka Postoja, którzy nie musieli wstydzić się swoich następców, takich jak Zenon Telman. Później na parkietach brylował m.in. Piotr Karolak, a królem strzelców zaplecza ekstraklasy był Paweł Kosior. Nie sposób wymienić wszystkich wartościowych zawodników, wśród nich także zagranicznych. Ich listę otworzył świetny rozgrywający Ken Washington.
Dziś pozostały tylko wspomnienia. Lublin stracił nie tylko ekstraklasę, ale w minioną środę nawet pierwszą ligę i teraz widzowie znowu będą musieli zadowolić się meczami rozgrywanymi na jeszcze niższym szczeblu. W zatrważającym tempie rozpada się profesjonalny sport w Kozim Grodzie.
W dużo lepszych nastrojach są miłośnicy basketu z Podkarpacia. Ten region ma w półfinale play-off I ligi aż trzy zespoły. Jeden z nich na pewno znajdzie się w koszykarskiej elicie, ponieważ w walce o finał dojdzie do derbowej konfrontacji Stali Stalowa Wola i Znicza Jarosław. Większe szanse ma ta druga ekipa, w której pierwszoplanowymi postaciami są wychowankowie... lubelskich klubów – Tomasz Celej i Marek Miszczuk. Pierwszy zdobył w ostatnim, wygranym meczu z Politechniką Poznań 30 pkt, Marek dodał 28 „oczek”. – Szkoda, że Lublin nie utrzymał pierwszej ligi, a ja gram dla innego zespołu – powiedział Tomasz Celej. – Oczywiście wolałbym, aby było inaczej. Może Start zdoła wykupić pierwszoligową „dziką kartę”. Taki scenariusz jest możliwy, pod warunkiem powiększenia ekstraklasy, o czym mówi się od dawna.
Dodajmy, że drugą półfinałową parę tworzą Sokół Łańcut i Sportino Inowrocłw. Do drugiej ligi obok Startu AZS spadła Tarnovia Tarnowo Podgórne (przegrała w play-out z Wózkami Pruszków) oraz MKKS Rybnik, który nie przystąpił do rywalizacji o utrzymanie.