Wrocław, Gdańsk, Warszawa, Poznań pożegnały uczestników mistrzostw Europy w koszykówce mężczyzn, które odbywają się w naszym kraju. 12 najlepszych zespołów przenosi się teraz do Bydgoszczy i Łodzi, by walczyć o awans do ćwierćfinałów. Wśród tych ekip jest i reprezentacja Polski.
Zrealizowali więc zakładany przed turniejem plan z nawiązką i mówienie przez Marcina Gortata, iż stać reprezentację Polski, by walczyć nawet o medale, obecnie nie wydaje się być tylko czczą przechwałką. Podopieczni trenera Muli Katzurina przed własną publicznością prezentują się bardzo dobrze. Co prawda nasi koszykarze słabiej zagrali w ostatnim meczu, ale w turnieju każdym przytrafiają się wpadki, nawet mistrzom.
Faworyci w odwrocie
To samo dotyczy Litwy, który swój awans wywalczyła dopiero po bardzo zaciętym i wyrównanym boju z Bułgarią. No i mistrzowie świata oraz srebrni medaliści ostatnich mistrzostw Starego Kontynentu Hiszpanie. Już na samym początku turnieju sprawili niespodziankę przegrywając z Serbią.
Później męczyli się z Wielką Brytanią, a na koniec fazy grupowej, dopiero po dogrywce, uporali się ze Słowenią. Ich wybawcą okazał się w końcówce meczu Pau Gasol i gdyby nie ten koszykarz z drużyny mistrza NBA Los Angeles Lakers już po pierwszym etapie Hiszpanie mogliby pakować walizki i wracać do domu.
Do swojego kraju muszą wrócić także niektórzy sympatyczni kibice Macedonii, ale bynajmniej nie z powodu, że ich drużyna już nie gra w mistrzostwach. Po prostu mieli wykupione wizy tylko na tydzień, a tu ich koszykarze sprawili im psikusa eliminując z turnieju silny Izrael.
Każdy może wygrać z każdym
Nasi grupowi przeciwnicy wygrali w bardzo dobrym stylu trzy spotkania. Wiedzą jednak, że wszystko jeszcze przed nimi. – Teraz czekają nas same dobre drużyny. Chcemy zdobyć medal, jednak nie myślimy o tym teraz. Nasz plan realizujemy krok po kroku – mówi obrońca Efes Pilsen Engin Atsur.
Drużyną bez porażki jest także Grecja, która oprawiła z kwitkiem Chorwację, Macedonię i Izrael. - Jestem zadowolony z wyniku, chociaż czasami pozwalaliśmy rywalom na zbyt dużo w ataku. Mistrzostwa pokazują, że każda drużyna może wygrać z każdą. My w dobrych nastrojach jedziemy dalej. Jeżeli tylko będziemy skoncentrowani w obronie, to wszystko powinno pójść dobrze – podsumowuje pierwszą fazę turnieju litewski szkoleniowiec greckiej reprezentacji Jonas Kazlauskas.
Statystyki nie kłamią
Rywale wyjątkowo silni i wymagający. Jednak biało-czerwoni przy swojej publiczności są w stanie zdziałać cuda, a awans do ćwierćfinałów i walka o sześć miejsc premiowanych awansem do przyszłorocznych mistrzostw świata w Turcji nie jest wcale zadaniem niemożliwym do zrealizowania.
Polscy koszykarze zajmują po pierwszej fazie wiele czołowych miejsc w różnych statystykach. W najbardziej prestiżowym zestawieniu – najskuteczniejszych graczy Maciej Lampe ze średnią 17,7 pkt. zajmuje wysokie trzecie miejsce.
Najlepszym asystentem jest David Logan (5,3), który także jest czwarty w przechwytach (2,3). Jego ocenę obniża jednak liderowanie wśród koszykarzy popełniających najwięcej strat w meczu (12, czyli 4 na mecz). Maciej Gortat oczywiście lideruje w blokach (2,3) i jest drugi w zbiórkach (11,3).
Trener polskiej reprezentacji Muli Katzurin po pierwszych wygranych naszej reprezentacji zachowuje spokój i wstrzemięźliwość w wyrażaniu swoich ocen.
– Nie jestem z teatru, pracuję w koszykówce już bardzo długo i doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że z Litwą było to wielkie zwycięstwo dla kibiców w Polsce, ale przed nami daleka jeszcze droga. To jest turniej, w którym gra się wiele meczów, a każde spotkanie jest inne – mówił izraelski szkoleniowiec biało-czerwonych.
Trochę krytyki
Dotyczyły one przede wszystkim odpowiedniej promocji imprezy oraz złego stanu technicznego obiektów, w których odbywały się mecze. Jeden ze słynnych ekspertów koszykarskich Anglik Mark Woods napisał: "W Warszawie, stolicy Polski EuroBasket jest kompletnie niewidoczny. Gdybym nie był na meczu w obskurnej hali Torwar, pomyślałbym, że trafiłem nie do tego miasta, co trzeba”.
Teraz jednak mecze odbywać się będą w najpiękniejszych polskich halach: nowoczesnej łódzkiej Arenie, bydgoskiej Łuczniczce i na koniec w kultowym katowickim Spodku. Mamy więc nadzieję, że głosów krytycznych już nie usłyszymy, a tylko same pochwały, takie jakie otrzymują na każdym kroku polscy kibice.