Fot. AZS.umcs.pl
ROZMOWA Z Leah Metcalf, byłą rozgrywającą Pszczółki AZS UMCS
Jak zapamiętasz ostatni sezon, spędzony w Pszczółce AZS UMCS?
– Zarówno z gry w Pszczółce, jak i z mieszkania w Lublinie będę miała wyłącznie dobre wspomnienia. Osiągnęłyśmy spore sukcesy, wygrałyśmy Puchar Polski, awansowałyśmy do play-off. Uwielbiałam grać z tymi dziewczynami! Ale bardzo miło będę wspominała także innych ludzi, których spotkałam w Lublinie. Wszyscy zawsze byli bardzo pozytywni, pomocni, wspólnie spędzaliśmy miło czas.
Złoty medal Pucharu Polski to jeden z największych sukcesów w swojej karierze?
– Z pewnością jednym z największych. Wcześniej wygrałam też kilka innych trofeów i Puchar Polski z przyjemnością dopisuję do tej listy. Mecz o złoto był definitywnie jednym z najważniejszych momentów sezonu. To było wspaniałe przeżycie dla nas jako zawodniczek i dla całego klubu.
Z drugiej strony przegrałyście w pierwszej rundzie play-off. Awans do tego etapu rozgrywek był niby waszym celem, ale po wygraniu Pucharu Polski oczekiwania były na pewno większe.
– Jeśli przegrywasz w pierwszej rundzie, to zawsze jest rozczarowanie. Wiedziałyśmy jednak, że Ślęza jest mocnym zespołem, grałyśmy z nią wcześniej, raz wygrywała ona, raz my. W ćwierćfinale robiłyśmy co mogłyśmy, żeby awansować dalej, ale one okazały się lepsze. Patrząc obiektywnie, Ślęza miała jednak większy potencjał finansowy i ich awans do półfinału nie był niespodzianką. Zresztą swoją klasę udowodniły, zdobywając medal. Nam pozostaje na pocieszenie, że ograłyśmy je w finale Pucharu Polski.
Jesteś zadowolona ze swoich osobistych statystyk?
– Jeśli mam być szczera, do tej pory ich nie znam. Od początku wiedziałem jednak, że ten sezon będzie dla drużyny, nie dla indywidualnych statystyk. Dlatego tak naprawdę nie mają one większego znaczenia. Skupiałyśmy się na obronie, na tym, żeby jak najlepiej wyglądać jako drużyna. Moim celem było więc pomagać koleżankom i wspólnie zwyciężać. Dlatego indywidualnie nie zawsze wyglądałam tak, jakbym chciała.
Dlaczego nie zostałaś w Lublinie na kolejny sezon?
– Każdy rok jest inny. Obie strony, zarówno ja, jak i klub uznały, że poszukają najlepszej drogi dla siebie. Miałam możliwość, żeby po sezonie wrócić do francuskiej ligi i podpisałam tam kontrakt na kolejne rozgrywki.
Spędziłaś w Polsce kilka dobrych lat. Opuszczenie naszego kraju to kolejna zmiana w twoim życiu.
– W sumie grałam tu przez pięć lat i był to naprawdę wspaniały czas. Uwielbiałam tu grać, ale we Francji także zawsze świetnie się czułam. Do zmian jako zawodowa koszykarka zdążyłam już przywyknąć, ale z pewnością będę tęskniła za polska ligą, w szczególności za Lublinem. Kto wie, może będzie mi jeszcze dane kiedyś tu wrócić.