(fot. AZS.UMCS.PL)
Przed tygodniem koszykarki Pszczółki Polskiego Cukru AZS UMCS Lublin rozbiły na własnym parkiecie wicemistrzynie Polski, Wisłę Can-Pack Kraków 81:56. Teraz zmierzą się z mistrzyniami, Ślęzą Wrocław (niedziela, godz. 15).
Na pięć kolejek przed zakończeniem sezonu Pszczółka jest już pewna gry w play-off. Nawet gdyby dziewiąta Ostrovia Ostrów Wielkopolski wygrała wszystkie mecze do zakończenia sezonu, to i tak nie wyprzedziłaby lubelskiej ekipy. Akademiczki nie oglądają się jednak za siebie, ale patrzą do góry. Mimo jednego zaległego meczu szansa, żeby wyprzedzić CCC Polkowicie lub Ślęzę Wrocław i skończyć fazę zasadniczą w pierwszej czwórce, wydaje się być mało prawdopodobna. Znacznie bardziej realne jest przeskoczenie Energi Toruń i walka o piątą lokatę, która umożliwi zmierzenie się w play-off z teoretycznie najsłabszym rywalem z całej wielkiej czwórki. Biorąc pod uwagę korzystny kalendarz, szósta lokata wydaje się być bardzo prawdopodobna.
Lublinianki w trzech z pięciu pozostałych meczów zmierzą się z niżej notowanymi rywalkami: PGE MKK Siedlce, Widzewem Łódź i Ostrovią. Kluczowy wydaje się zaplanowane na 24 marca spotkanie z Energą. Wcześniej, bo już w najbliższą niedzielę do Lublina przyjedzie Ślęza Wrocław. Zdecydowanymi faworytkami tego spotkania będą koszykarki z Dolnego Śląska, broniące tytułu mistrzyń Polski, ale wygrana Pszczółek nie wydaje się mission imposible. Po tym, jak przed tygodniem lublinianki rozbiły u siebie wicemistrzynie Polski z Krakowa 81:56, cała liga zaczęła patrzeć na nie z szacunkiem, a może i z lekką obawą.
– To był świetny mecz w wykonaniu gospodarzy. Pszczółka była od nas lepsza, bardziej agresywna. Wyglądało to tak, jakby to im bardziej zależało. Przyjeżdżając tu wiedzieliśmy, że to będzie ciężkie starcie, ale nie spodziewałem się jednak takiej porażki – ocenił tamto spotkanie trener Białej Gwiazdy Krzysztof Szewczyk.
– W meczu z Wisłą drużyna była dzisiaj agresywna. Tak chcieliśmy grać. Cieszę się, że zawodniczki utrzymały to do samego końca. Nareszcie wygraliśmy z kimś z czołówki u siebie. Bardzo nam na tym zależało, bo do tej pory zwyciężaliśmy w takich meczach jedynie na wyjeździe. Chcieliśmy dokonać tego we własnej hali dla swoich kibiców. To właśnie im dedykuję to zwycięstwo, ponieważ pojawiają się licznie na każdym meczu – stwierdził uradowany trener Pszczółki Wojciech Szawarski.
Ze Ślęzą jego podopieczne znów będą musiały wspiąć się na wyżyny umiejętności. Zespół, którego liderkami są Marissa Kastanek (średnio 16 pkt na mecz) i Sharnee Zoll-Norman (średnio 11,6 pkt oraz 8,5 asysty na mecz) na wyjazdach radzi sobie jednak nieco gorzej niż na własnym parkiecie. Doznał tu trzech z pięciu porażek, z Energą przegrywając aż 23 punktami. W Lublinie wrocławianki dadzą z siebie jednak z pewnością wszystko, bo w perspektywie bardzo trudnego kalendarza – wyjazd do Gorzowa, domowe mecze z Artego i Wisłą – to może być dla nich jedna z ostatnich okazji, aby zapunktować w fazie zasadniczej.