Po wyczerpującym meczu w Toruniu z Energą koszykarki Pszczółki Polski Cukier AZS UMCS Lublin muszą przygotować się do kolejnego starcia. W niedzielę (godz. 17) zagrają u siebie z Enea AZS Poznań. Nie mają zbyt wiele czasu na regenerację
Podopieczne Wojciecha Szawarskiego po raz kolejny w tym sezonie przeżywają trudny czas. Osłabione brakiem kontuzjowanej Brianny Kiesel przegrały dwa kolejne spotkania. Z CCC Polkowice, nawet z Amerykanką w składzie, wygrana byłaby dużym wyzwaniem. Natomiast środową porażkę 75:79 z Energą Toruń lublinianki mogą uznać za pechową.
O przegranej „Pszczółek” przesądziły ich własne błędy. W ostatnich minutach meczu popełniły kilka strat, przez co nie mogły zrównać się z rywalkami. Przez cały ten czas traciły do torunianek zaledwie kilka punktów. Faulowanie Melissy Diawakany nie przyniosło oczekiwanych rezultatów, bo rzucająca nie pomyliła się z linii rzutów wolnych ani razu na cztery próby.
– Mecz był bardzo wyrównany. W czwartej kwarcie wyszliśmy nawet na małe prowadzenie. W końcówce zabrakło nam już po prostu sił. Podziękowałem za ten mecz dziewczynom, bo zrobiły wszystko, żeby wygrać – mówi trener „Pszczółek” Wojciech Szawarski.
Zielonego światła na grę w kolejnym spotkaniu nie dostała jeszcze Kiesel. Z naszych informacji wynika jednak, że jest szansa, że rozgrywająca pojawi się w niedzielę na parkiecie. Klub robi wszystko, żeby postawić ją na nogi, a decydujące będą najbliższe godziny.
Niedzielnym rywalem akademiczek będzie Enea AZS Poznań, czyli ostatni zespół w lidze. Nawet w osłabieniu „Pszczółki” powinny bez problemu wygrać z rywalem z Wielkopolski. Zespół prowadzony od początku lutego przez nowego trenera Vadima Czeczuro wygrał w tym sezonie zaledwie jedno spotkanie. 27 października poznanianki pokonały Widzew Łódź.