Fot. azs.umcs.pl
Pszczółka AZS UMCS Lublin pewnie pokonała na własnym parkiecie Ostrovię Ostrów Wielkopolski 67:51.
Lublinianki były zdecydowanymi faworytkami niedzielnego spotkania. Przystępowały do niego w znacznie mocniejszym składzie personalnym niż do zeszłotygodniowego starcia z Basketem Gdynia. Co prawda trener Krzysztof Szewczyk wciąż nie mógł skorzystać z kontuzjowanej Dominiki Owczarzak, ale do jego dyspozycji były już Aliyyah Handford oraz Uju Ugoka.
Akademiczki od początku grały swoje i skrupulatnie wypracowywały sobie przewagę nad przeciwniczkami. Klasą dla siebie była Tess Madgen, która tylko w pierwszej kwarcie rzuciła 14 punktów. Lublinianki prowadziły 18:10. Wydawało się, że w kolejnych odsłonach będą w dalszym ciągu realizowały przedmeczowe założenia i śrubowały wynik. Nieoczekiwanie do roboty wzięły się jednak przyjezdne, które w ciągu dziesięciu minut nie tylko doprowadziły do wyrównania, ale także wypracowały sobie dwa punkty przewagi.
– Wróciły nasze tradycyjne grzechy. Po pierwszej kwarcie wydawało nam się, że mecz jest już rozstrzygnięty na naszą korzyść, ale Ostrovia to jest taki zespół, że jak się da jej grać, to wykorzysta sytuację. Tak się stało właśnie tym razem. Na szczęście w przerwie w kilku mocnych słowach wyjaśniliśmy sobie z dziewczynami, co musimy poprawić i w drugiej połowie wszystko wyglądało już, jak trzeba – ocenił trener Szewczyk.
Pszczółki w trzeciej kwarcie zagrały popisowo, rozbijając przeciwniczki 24:4. W ostatniej odsłonie na parkiet weszły juniorki, Ostrovia zniwelowała część strat, ale wygrana gospodyń ani przez moment nie była zagrożona.
– Lublinianki wygrały zasłużenie. My chcieliśmy powalczyć o sprawienie niespodzianki, liczyliśmy na zacięte spotkanie do końca, ale to, co w trzeciej kwarcie zaprezentowały gospodynie, było dla nas nie do przeskoczenia. Zamurowały nas całkowicie, my nie radziliśmy sobie w ataku. Jestem trochę rozczarowany naszą nierówną formą, ale w końcu jesteśmy beniaminkiem, wciąż uczymy się tej ligi – podsumował szkoleniowiec Ostrovii Wojciech Szawarski, który przed meczem otrzymał kwiaty od AZS UMCS. W ten sposób akademicki klub chciał uhonorować swojego byłego zawodnika, który po raz pierwszy powrócił do Lublina w roli trenera.
– Bardzo dziękuję władzom AZS UMCS i kibicom za miłe przywitanie. To było bardzo sympatyczne – dodał Szawarski.
Pszczółka AZS UMCS Lublin - Ostrovia Ostrów Wlkp. 67:51 (18:10, 11:21, 24:4, 14:16)
Pszczółka: Madgen 21, Ugoka 18, Handford 10, Dorogobuzova 10, Jujka 6, Mistygacz 2, Dobrowolska 0, Szumełda-Krzycka 0, Grygiel 0, Kędzierska 0.
Ostrovia: Cebulska 12, Jones 12, Bishop 11, Motyl 7, Jasnowska 3, Ostrowska 2, Nowicka 2, Sosnowska 2, Kaczmarek 0, Stępień 0.