To było bardzo przyjemne dla oka widowisko zwieńczone zwycięstwem Pszczółki Polski Cukier AZS UMCS Lublin. Lubelskie koszykarki przedłużyły swoją serię zwycięstw do trzech, pokonując u siebie w sobotę Ślęzę Wrocław 61:56
Bilans przed tym spotkaniem identyczny, potencjał sił również – wiele było znaków na niebie i ziemi, które wskazywały na to, że kibice zgromadzeni w hali MOSiR obejrzą wyrównany mecz. I faktycznie, wyniki poszczególnych kwart tylko to potwierdzają. Obie drużyny dzieliły się po równo także błędami.
Sympatycy akademiczek mogą mieć powody do zadowolenia, bo ich ulubienice spisują się po przerwie reprezentacyjnej na medal. Trzecie zwycięstwo z rzędu nie przyszło im jednak łatwo. W pierwszej partii sobotniego starcia lublinianki musiały zużyć sporo sił na to, żeby przedrzeć się pod kosz rywalek. Trener Arkadiusz Rusin instruował swoje zawodniczki, aby zacieśniały grę i nie zostawiały rywalkom wolnej przestrzeni. Niewiele sobie jednak z tego robiła Jovana Popović. Serbska koszykarka dostawała się w „pomalowane” i popisywała efektownymi zagraniami – kiedy przy wejściu pod obręcz przełożyła piłkę za plecami i trafiła, kibice aż krzyknęli z zachwytu. W efekcie Serbka już w premierowej odsłonie zdobyła 10 punktów ze swoich 18.
Wrocławianki odrobiły lekcje z poprzedniego meczu z Arką Gdynia i nie marnowały już tylu okazji do powiększania swojej zdobyczy. Po 10 minutach gry wygrywały 18:16, a do przerwy prowadziły 31:29. Trener Krzysztof Szewczyk miał wiele uwag do swoich podopiecznych – jego krzyk niósł się po hali i przebijał nawet przez głośną muzykę. Szczególnie pokutował ten element, z którym „Pszczółki” miały problem już w okresie przygotowawczym, czyli obrona rzutów trzypunktowych. Ślęza miała kilka prostych pozycji, które z łatwością zamieniała na punkty.
Obraz gry zmienił się po powrocie zespołów na parkiet. Koszykarki z ekipy dwukrotnego mistrza Polski nie były już tak skuteczne jak wcześniej. Co więcej, coraz lepiej pracowała też defensywa lublinianek. Spotkanie było wyrównane, ale gospodynie zyskiwały pewność siebie, a co za tym idzie także stopniową przewagę. Przed decydującą odsłoną było 45:44 dla AZS UMCS.
W ostatniej kwarcie swoje pierwsze punkty zdobyła ławka rezerwowych „Pszczółek”, a konkretnie Ama Degbeon. Niemka wyglądała przez cały mecz jakby brakowało jej energii. Pozostałe zmienniczki – Zuzanna Sklepowicz oraz Agnieszka Szott-Hejmej – nie zapisały się w protokole w rubryce zdobytych punktów. Podstawowa „piątka” wykonała jednak powierzone jej zadanie i odprawiła Ślęzę z kwitkiem. Akademiczki z Lublina zanotowały swoją szóstą wygraną w tym sezonie, pokonując wrocławianki 61:56.
===
Pszczółka Polski Cukier AZS UMCS Lublin – 1KS Ślęza Wrocław 61:56 (16:18, 13:13, 16:13, 16:12)
Pszczółka: Peterson 11, Day 15 (10 zb.), Adamowicz 9, Popović 18, Labuckiene 4 – Degbeon 4, Sklepowicz, Szott-Hejmej.
Ślęza: Burdick 10 (10 zb.), Glomazic 6, Jovanovic 18, Pocek 9, Owczarzak 8 – Dobrowolska 5, Szajtauer, Marciniak.
Sędziowie: Arnauld Kom Njilo, Marcin Bieńkowski, Tomasz Trybalski.
===
Powiedzieli po meczu
Briana Day (Pszczółka Polski Cukier AZS UMCS Lublin)
To był dla nas ciężki mecz. Nie szło nam z rzutami, ale musiałyśmy robić swoje. Udało nam się jednak wygrać to spotkanie. Faktycznie, było tak, że Wrocław wykorzystywał rzuty trzypunktowe, a my miałyśmy z tym problem. Wygraną dało nam to, że cały czas parłyśmy do przodu, nawet mimo tylu spudłowanych rzutów.
Agata Dobrowolska (1KS Ślęza Wrocław)
Pierwsza połowa ułożyła się dużo lepiej, jeżeli chodzi o naszą ofensywę. W drugiej połowie nie wpadały nam już rzuty z dystansu, Powinnyśmy szukać więcej gry do kosza i więcej współpracować z wysokimi zawodniczkami. Działałyśmy bardzo niekonsekwentnie, co poskutkowało takim wynikiem, jaki mamy. W ubiegłym tygodniu przegrałyśmy pięcioma punktami, teraz też, więc to na pewno boli.