ROZMOWA Z Wojciechem Szawarskim, trenerem Pszczółki Polski Cukier AZS UMCS Lublin
- Wyspał się Pan po meczu z Wisłą CanPack Kraków?
– Średnio, szczerze mówiąc.
- Kiedy rozmawiałem z Dajaną Butuliją przed pierwszym ligowym meczem, to powiedziała mi, że kilka elementów w grze jest jeszcze do poprawy, ale nie ma się czym martwić. Czy po tych trzech spotkaniach pojawiły się już powody do zmartwień?
– To jest dopiero początek. Mamy bardzo ciężki terminarz, bo byliśmy w Gorzowie, teraz graliśmy z Wisłą, a zaraz jedziemy do Wrocławia. Potem jeszcze Bydgoszcz, Polkowice i Toruń. Na początek mamy same najlepsze drużyny. Potrzeba nam solidnej wygranej, żeby dziewczyny trochę się odblokowały, bo ten sezon zaczął się dla nas nerwowo. Zawsze jest coś do poprawienia – i na początku i pod koniec sezonu.
- Po meczu z Wisłą warto spojrzeć na dwa najsłabsze elementy – fatalną skuteczność i słabą obronę rzutów dystansowych. Skupiacie się na tym?
– Obrona nie była najgorsza. Wisła dysponuje bardzo dobrymi zawodniczkami, a my skupialiśmy się na ograniczeniu poczynań tych najlepszych i to się udało. Kluczową zawodniczką jest (Leonor – dop. red.) Rodriguez, która była niewidoczna, bo była przez nas bardzo dobrze kryta. Tak naprawdę te koszykarki, które decydują o sile Wisły, były dobrze bronione, ale zaskoczyła nas trochę Klaudia Niedźwiedzka. Wisła rzuciła nam 66 punktów i to jest dobry wynik. My powinniśmy po prostu rzucić więcej. Mamy problemy ze skutecznością w ataku, a wynika to z kilku rzeczy – takiej trochę nerwowości, trochę z braku płynności gry. Nie wszystkie decyzje, które podejmują dziewczyny w danym momencie, są dobre.
- Czy ta drużyna dobrze dogaduje się na parkiecie?
– Jeszcze nie do końca. Dziewczyny mają problemy, szczególnie z grą pod koszem. Liczyłem na to, że będziemy tam groźniejsi, dzięki czemu zawodniczki obwodowe będą miały więcej miejsca na górze. Na razie nie wygląda to najlepiej. Wiemy, co nie funkcjonuje i liczymy na to, że będzie tylko lepiej.
- W jaki sposób można użądlić Ślęzę Wrocław?
– Nie odkryję Ameryki – wszystko zaczyna się od obrony. Musimy ograniczyć ich najlepsze zawodniczki, liderki, które zdobywają dużo punktów. Mam parę pomysłów, ale dopiero boisko zweryfikuje, czy są one dobre, czy nie.
- Czy fakt, że podstawowa rozgrywająca Brianna Kiesel ciągle zmaga się z urazem mięśnia dwugłowego uda torpeduje panu plan gry?
– Tak. Dzień przed meczem nie trenowała, bo nie chcieliśmy ryzykować. Nie jest to komfortowa sytuacja. Zawodniczka, teoretycznie, może grać, ale gdzieś tam z tyłu głowy ma to, że każde dynamiczniejsze wejście pod kosz może się źle skończyć. Jest to tym bardziej problem, że Brianna opiera swoją grę na dynamice i szybkości. Julka Adamowicz też od miesiąca nie może sobie poradzić z dolegliwością przeciążeniową. Tak naprawdę, to powinna dwa tygodnie odpocząć, ale nie możemy sobie na to pozwolić. Nie chciałbym jednak w jakikolwiek sposób się usprawiedliwiać.