Dlaczego TBV Strat wygrał ze Stelmetem BC Zielona Góra? Przyczyn sukcesu jest co najmniej kilka
Czujemy się jakby skradziono nam ten mecz. Sędziowie muszą być sprawiedliwi. Opanowanie arbitrom też jest potrzebne. Zawodnicy walczą o życie i rozstrzygnięcie meczu powinno być pozostawione koszykarzom – powiedział na konferencji prasowej Thomas Kelati, obrońca Stelmetu. – Wszyscy powinni być skoncentrowani na swojej pracy. Sędziowie, przy okazji faulu Kelatiego, zmienili decyzję aż trzy razy. Nie wiem o co w tym wszystkim chodzi – dodał Artur Gronek, opiekun ekipy z Zielonej Góry. Takie wypowiedzi są jedynie nieudaną próbą pomniejszenia rangi sukcesu, który TBV Start odniósł w piątkowy wieczór. To zwycięstwo da się racjonalnie wytłumaczyć i nie chodzi tu bynajmniej o rzekomą pomoc arbitrów.
Kluczowym elementem piątkowych puzzli był Darryl Reynolds. 24-letni center grał fenomenalnie – zdobył 16 pkt i zebrał 7 piłek. Amerykanin jest postacią, którą kibice mogą bez problemów obdarzyć olbrzymim uczuciem. Otwarty, uśmiechnięty, a do tego niezwykle efektowny – te wszystkie cechy idealnie pasują do Reynoldsa. Jego początki w Lublinie były bardzo trudne – kontuzja szczęki, choroba czy problemy z adaptacją w polskiej lidze. Na szczęście to wszystko już za nim, a Reynolds w obecnej formie jest jednym z najlepszych centrów w PLK. W piątek zebrał owoce swojej ciężkiej pracy i w efektowny sposób zdobył decydujące o zwycięstwie punkty dla swojej drużyny. – To najlepsza chwila w trakcie mojego pobytu w Polsce – przyznał z rozbrajającą szczerością Amerykanin.
Jego forma to też sukces Davida Dedka, który nie zwątpił w niego po serii słabszych występów. Słoweniec pokazuje, że dla niego liczy się każdy gracz i udowodnił to w meczu ze Stelmetem. Nie bał się w decydujących momentach posłać w bój Wojciecha Czerlonkę i Jakuba Zalewskiego, którzy zazwyczaj nie są pierwszym wyborem. Ci odpłacili mu się za okazane zaufanie i w czwartej kwarcie przeprowadzili po jednej bardzo istotnej akcji w ofensywie. – Jakim byłbym trenerem, gdybym nie wierzył w swoich zawodników? W tym meczu każdy zawodnik, który wszedł w mojej ekipie na boisko był zagrożeniem dla rywali – powiedział David Dedek.
Widać, że drużyna wierzy słoweńskiemu szkoleniowcowi, a on również potrafi wyciągać wnioski z porażek i korygować błędy. Tak jak chociażby z rzutami osobistymi, które dotąd były piętą achillesową TBV Startu. W piątek ten problem zniknął – lublinianie trafili 11 z 13 rzutów wolnych.
Na koniec trzeba wspomnieć jeszcze o dwóch innych elementach lubelskiej układanki. Pierwszym z nich jest James Washington, prawdziwy kreator gry TBV Startu. Amerykanin to zawodnik o nieprzeciętnych umiejętnościach – świetnie kozłuje, umie korzystać z zasłon kolegów, jest skuteczny, ale tez znakomicie asystuje. Oczywiście, ma tez swoje wady – czasami gra zbyt indywidualnie czy daje się ponieść emocjom. Nie zmienia to jednak faktu, że bez niego nie byłoby sukcesów lublinian w tym sezonie.
Drugim puzzlem uzupełniającym ten piękny obrazek są lubelscy kibice. Można się uśmiechać pod nosem słysząc jak David Dedek po każdym meczu dziękuje im za wsparcie. Słoweniec ma jednak rację, bo fani w hali Globus mają realny wpływ na boiskowe wydarzenia. Tworzony przez nich tumult oraz ich zaangażowanie sprawiają, że rywale czują na sobie olbrzymia presję i łatwiej przychodzi im popełnianie błędów.