Rozmowa z Tweety Carterem, koszykarzem Startu Lublin
- Jak oceniasz mecz z HydroTruck Radom?
– Po pierwsze to było bardzo ważne zwycięstwo. Po ostatniej porażce ze Stelmetem chcieliśmy pokazać się z dobrej strony. Mieliśmy jednak aż 10 dni przerwy, a do tego trudnego przeciwnika. Cieszę się, że wygraliśmy, bo musimy punktować przede wszystkim u siebie. Byliśmy doskonale przygotowani na Radom, wiedzieliśmy, czego się po nich spodziewać.
- Uważasz, że drużyny inaczej podchodzą teraz do meczów ze Startem?
– Mam nadzieję, że teraz bardziej się na nas szykują i że bardziej nas szanują. Bez względu na to co robią rywale, my wolimy jednak skupiać się na sobie i naszej grze. Wiem, że przed sezonem nikt na nas nie stawiał i nikt nie oczekiwał cudów.
- Wasza postawa to w takim razie duża niespodzianka?
– Nie dla mnie. I powiedziałem to ja – Tweety Carter (śmiech). Mówiąc już całkiem poważnie, naprawdę już w lecie widziałem, jak wszyscy podchodzą do swoich obowiązków i jak ciężko trenują. Naprawdę solidnie wykonaliśmy swoją pracę, dużo biegaliśmy, a na każdym treningu nikt nie odpuszczał, wszyscy rywalizowali na całego. Nigdy nie doszło też do sytuacji, że się kłóciliśmy. Raczej zawsze nawzajem się wspieraliśmy. Do tej pory nic się w tym temacie nie zmieniło, nadal staramy się sobie pomagać i po prostu jesteśmy drużyną.
- Grałeś już w różnych miejscach na świecie: Izraelu, Francji, Grecji, Litwie, czy Czechach. Mógłbyś wydać jakiś przewodnik dla turystów...
– Cieszę się, że mogłem podróżować i poznać tyle różnych miejsc na świecie. Jestem jednak na takim etapie mojej kariery, że myślę już o tym, żeby znaleźć dla siebie dom.
- Które z tych miejsc było najlepsze?
– Chyba Izrael i Francja. Muszę jednak przyznać, że Polskę też lubię. Szczerze mówiąc duże znaczenie miało dla mnie wygrywanie. Jeżeli gdzieś jechałem, a moja drużyna osiągała sukcesy, to mogłem uznać pobyt w tym państwie za udany. Nigdy nie myślałem jednak, że będę mógł podróżować po świecie i odwiedzić tyle najróżniejszych zakątków świata. To naprawdę świetna sprawa.
- Miałeś dużo propozycji zanim podpisałeś umowę w Lublinie?
– Tak, było kilka ofert. Rozmawiałem z trenerem Dedkiem w lecie i wydawało mi się, że Start to będzie dla mnie idealnie miejsce. Wiedziałem na co się piszę, bo trener wyjaśniał mi czego ode mnie oczekuje. Cieszę się że tutaj trafiłem. Naszą największą siłą jest to, że trzymamy się razem. Zarówno w tych lepszych, jak i gorszych czasach. Mogliśmy się załamać, kiedy przegraliśmy dwa mecze z rzędu, zwłaszcza po spotkaniu z Legią u siebie. Naprawdę zagrali świetne zawody. Czasami tak jest, że jak rywale trafiają te trudne rzuty przez ręce, to nic nie jesteś w stanie zrobić. Po takiej porażce z ostatnim zespołem w tabeli masz dwie opcje do wyboru. Albo głowa idzie w dół i się poddajesz, albo walczyć. My wybraliśmy drugą możliwość.
- Porażka z Legią, to wasz słabszy moment w obecnych rozgrywkach, ale było sporo dobrych. Jak chociażby ten z Anwilem. W końcu wygraliście z mistrzem kraju prawie 30 punktami...
– No tak, to na pewno było ważne zwycięstwo. To świetne uczucie. Ale czy najważniejsze? Myślę, że pierwsze spotkanie ze Stelmetem Zielona Góra dodało nam pewności siebie.
- Wkrótce znowu spotkacie się z Anwilem. Tym razem w ramach Suzuki Pucharu Polski...
– Jestem podekscytowany, że ponownie z nimi zagramy. Zanim do tego dojdzie mamy przed sobą trzy spotkania w lidze. I na nich musimy się skupić. Nie wybiegamy za daleko w przyszłość. Teraz najważniejsze jest niedzielne spotkanie z MKS Dąbrowa Górnicza, a później King Szczecin i Arka Gdynia. Dopiero po tych meczach będziemy myśleć o pojedynku z Anwilem.
- Możecie być jednak pewni, że drużyna z Włocławka będzie na was gotowa...
– Nie ma co do tego żadnych wątpliwości. Na pewno szykuje się ciekawy mecz. Będą liczyli na rewanż, ale my też odpowiednio przygotujemy się do tego meczu.
- Spędziłeś już trochę czasu w Polsce. Czy to oznacza, że znasz coraz więcej słów w naszym języku?
– Kilka znam (śmiech). „Dziękuję”, „dobrze” i na pewno to co się mówi w restauracji –„smacznego”! Wiem też, jak przeklinać po polsku, ale to znają chyba wszyscy obcokrajowcy (śmiech). Szczerze mówiąc dużo rozumiem i wydaje mi się, że zazwyczaj wiem, czego dotyczy rozmowa. Trudno jest mi jednak powtórzyć poszczególne słowa.