ROZMOWA Z Dominikiem Derwiszem, trenerem koszykarzy Olimpu-Startu Lublin
– Do sobotniego meczu podeszliśmy trochę luźniej. Wiedzieliśmy, że możemy wygrać, ale nie musimy. Zabrakło determinacji i woli walki. W niedzielę pokazaliśmy znacznie więcej. Przede wszystkim chcieliśmy zejść z parkietu jako zwycięzcy i wierzyliśmy, że tak się stanie. Wyszliśmy na parkiet skoncentrowani i zdeterminowani. Graliśmy nieźle i niewiele zabrakło, aby rozstrzygnąć kwestię utrzymania już w Bydgoszczy.
• Decydujące znaczenie miało kilka ostatnich minut.
– Gospodarzom nie zadrżały ręce, byli skuteczniejsi w decydujących momentach. W naszych szeregach nie znalazł się nikt, kto wziąłby na siebie odpowiedzialność i trafił dwa, trzy ważne rzuty. Zabrakło wyrachowania i wiary we własne możliwości. Natomiast koszykarze Astorii nie mylili się także przy osobistych. Wszystko rzucali o tablice. Widać było, że mają je znakomicie opanowane. My z kolei nie mogliśmy zupełnie ich wyczuć.
• W niedzielnym meczu kontuzji doznał Sebastian Szymański.
– I to także miało duży wpływ na końcowy wynik. Sebastian, kiedy przebywał na boisku bardzo dobrze realizował założenia taktyczne. Szczególnie w defensywie. Kiedy skręcił kolano, pojawiły się problemy w obronie. Co gorsza, nie wiadomo czy będzie gotowy na następny mecz. Prognozy nie są optymistyczne.
• Piąte, decydujące o utrzymaniu spotkanie może być nerwowe.
– Jesteśmy na to przygotowani. Graliśmy w tym roku kilka dramatycznych meczów, więc mamy pewne doświadczenie.
• Tyle, że większość z nich przegrywaliście.
– Tym razem będzie inaczej. Kiedyś w końcu chłopcy muszą nauczyć się trzymać nerwy na wodzy. Poza tym zagramy na własnym parkiecie, a to duży atut. Wierzę, że się utrzymamy.
• A jeżeli się nie uda?
– Nie chcę nawet o tym myśleć. Brak pierwszoligowej koszykówki dla Lublina to byłby dramat. Kiedyś już to przerabialiśmy i zrobimy wszystko, aby tematu nie wałkować ponownie.