Nadal nie wiedzie się piłkarzom trenera Ryszarda Kuźmy. Motor Lublin w piątej serii gier I ligi przegrał już po raz czwarty.
"Żółto-biało-niebiescy” miło wspominali ostatni pojedynek z sobotnimi rywalami, bo w minionych rozgrywkach pokonali ich przed własną publicznością aż 4:0. Niestety, trzy razy do siatki trafił wówczas Daniel Koczon, który biega już po boiskach ekstraklasy w barwach Piasta Gliwice. W Jastrzębiu Motor przed rokiem poległ z kolei...0:1, historia znowu się więc powtórzyła.
Od pierwszego gwizdka więcej do powiedzenia mieli miejscowi. Podopieczni Jerzego Wyrobka dyktowali warunki i z łatwością dochodzili do dogodnych sytuacji. Pod lubelską bramką groźnie zrobiło się już w 2 min po rzucie rożnym oraz w 9 min po akcji Jarosława Wieczorka i Kamila Wilczka. Po pół- godzinie gry to gospodarze ponownie byli bliżsi objęcia prowadzenia. Bartłomiej Grabczyński na szczęście dla Motoru główkował jednak minimalnie niecelnie. Ekipa znad Bystrzycy przed przerwą "odgryzła” się tylko raz. W 33 min w sytuacji sam na sam z golkiperem GKS znalazł się Marcin Popławski. Popularny "Papaj” nie zdołał jednak oddać nawet strzału, bo w porę z interwencją zdążyli gracze Jastrzębia.
Tuż przed przerwą Mierzwa wyciągał piłkę z siatki po strzale Roberta Żbikowskiego i dobitce Wilczka, ale arbiter słusznie dopatrzył się spalonego i gola nie uznał.
Po zmianie stron do zdecydowanych ataków znowu ruszyli miejscowi i z każdą kolejną akcją coraz bardziej "pachniało” bramką. Gracze trenera Wyrobka dopięli swego w 55 min, kiedy to świetnie w pole karne Motoru przedarł się Marcin Narwojsz. Były gracz Hetmana Zamość bardzo przytomnie odegrał do nadbiegającego Wieczorka, a temu nie pozostało nic innego, jak z 5 metrów wpakować piłkę do siatki.