Lepszej inauguracji rundy rewanżowej nie mogli sobie wymarzyć w Poniatowej. Stal, pokonując rezerwy Górnika Łęczna, przy porażce Tomasovii z Wisłą Puławy, umocniła się na fotelu lidera.
Okres świąteczny spowodował, że najbliższa 17 kolejka spotkań piłkarskiej IV ligi rozegrana zostanie na raty. Jutro odbędą się cztery mecze, natomiast na sobotę zaplanowano trzy spotkania.
Serię gier rozpoczną jednak dzisiaj piłkarze Huraganu i Stali Poniatowa. - Sam nie wiem, dlaczego gramy tak wcześnie. Kierownik najwyraźniej się zagalopował i taki wpisał termin - śmieje się Mirosław Sobczak. Szkoleniowiec Huraganu nie ma jednak wesołej miny przed meczem z liderem. Z powodu kontuzji nie zagra Tomasz Ołowniuk, natomiast za kartki odpoczywać będzie Paweł Sitkowski. Jakby tego było mało, chory jest podstawowy bramkarz Łukasz Krupa.
- Gdyby zagrali, miałbym lepsze samopoczucie. Mimo to kłaniać się Stali nie mamy zamiaru - zapewnia trener gospodarzy. Ostrożnie do przedmeczowych prognoz podchodzi także opiekun poniatowian. - Już jesienią zespół z Międzyrzeca pokazał, że może być groźny dla każdego. Wygrał przecież ze Spartakusem, tak więc nie jest chłopcem do bicia - uważa Marek Maciejewski. I podkreśla, że wydarzenia z ostatniej kolejki spotkań znacznie poprawiły nastroje w ekipie.
- Co prawda nie należy się cieszyć z czyichś porażek, ale faktycznie taki obrót sprawy stawia nas w doskonałej sytuacji. Podkreślam jednak, że to dopiero początek rundy i przez cały czas musimy być skupieni na sobie - dodaje szkoleniowiec Stali.
Szybko po inauguracyjnej wpadce otrząsnęli się w Tomaszowie Lubelskim. - Nie ma przecież sensu żyć wspomnieniami - uważa Zbigniew Kuczyński, który dokładnie przeanalizował z piłkarzami przyczyny porażki z Wisłą. - Zawiedli środkowi obrońcy, których musiałem wystawić z konieczności. Przemeblowanie składu nie wyszło nam na dobre. W efekcie Poniatowa ma już cztery punkty przewagi i to pozwoli jej grać na luzie - dodaje trener Tomasovii.
Przed jego zespołem następne trudne wyzwanie - wyjazd do Chełma. Smaczkiem tego spotkania będzie to, że na ławce trenerskiej "biało-zielonych” zasiada Siergiej Gacenko, który kilkakrotnie kuszony był objęciem posady w Tomasovii. - Systematycznie jednak odmawiałem. Dlaczego? Zawsze coś mi nie pasowało - przyznaje ukraiński szkoleniowiec, który w sobotę spodziewa się ciężkiego boju.
- W naszym przypadku każdy rywal jest wymagający. Stać nas jednak na sprawienie niespodzianki - dodaje Siergiej Gacenko. Ale tomaszowski trener ripostuje: - Jeśli zagramy z powracającym do sił Tomaszem Ciećko, będę spokojniejszy o korzystny wynik.