HIT KOLEJKI Opolanin szykuje się do starcia z POM Iskrą
Stawka spotkania, które zostanie rozegrane w niedzielę, o godz. 14, jest więc olbrzymia dla obu zespołów. Nic dziwnego, bo w tym sezonie to dwaj główni faworyci do awansu. W rundzie jesiennej niespodziewanie to Opolanin okazał się lepszy od POM i to na jego boisku wygrywając 3:2.
Teraz mimo, że jest gospodarzem to wcale nie będzie miał łatwo. Pewne jest bowiem, że w szeregach Opolanina zabraknie najlepszego strzelca ligi Rafała Wesołowskiego, który jest kontuzjowany. To duże osłabienie. Na dodatek nie zagra też przebywający za granicą Andrzej Fliszkiewicz.
Trener opolan ma więc nie lada kłopot. Ale zapowiada walkę. – Nie położymy się – mówi Henryk Kamiński. – Naszym atutem jest własne boisko oraz kibice, na doping których bardzo liczymy. Dobrze, że do zdrowia dochodzi już Michał Bandosz – dodaje.
Niewykluczone, że to właśnie Bandosz będzie partnerował w ataku Krzysztofowi Kasperskiemu. Ale może to również być jeden z pozyskanych ze Stali Poniatowa młodzieżowców: Damian Miazga lub Michał Czarnecki. Szkoleniowiec Opolanina zastrzega, że nad ustawieniem zespołu musi jeszcze pomyśleć.
– Po najbliższych treningach wszystko się wyjaśni. W tej chwili nie wiem jeszcze czy zadecyduję się na ofensywny, czy raczej defensywny wariant gry – stwierdza Kamiński.
W Piotrowicach zadają sobie sprawę z wagi niedzielnego meczu. – Każdy z nas musi zagrać na maksa, albo nawet więcej i dać z siebie 110 procent możliwości – mówi Piotr Skrzypczyński, środkowy pomocnik POM Iskry. – Na pewno czeka nas w tym meczu dużo walki, bo Opolanin to dobra drużyna. W dodatku zagra na własnym boisku. Ale jestem przekonany, że wszystko ułoży się po naszej myśli i wygramy – dodaje.
Skrzypczyński i jego koledzy zamierzają zrewanżować się opolanom za porażkę z jesieni. – Pamiętam, że wtedy mocno dał nam się we znaki Wesołowski. Dla nas to dobrze, że go teraz nie będzie – nie ukrywa piłkarz POM.