Przemysław Tytoń zrobił furorę na mistrzostwach Europy. Wychowanek AMSPN Hetman Zamość obronił rzut karny w spotkaniu z Grekami, świetnie spisał się też w meczach z Rosją i Czechami. Dlatego trudno się dziwić, że dzisiaj interesują się nim najlepsze kluby na świecie.
– Pamiętam Przemka jako małego chłopaka, więc tym bardziej miło mi słyszeć, że interesuje się nim tak wielki klub – mówi Zbigniew Pająk, pierwszy trener obecnego reprezentanta Polski.
Pająk poznał Tytonia w Hetmanie Zamość. To on prowadził pierwsze treningi bramkarskie z zawodnikiem, który lada chwila może zostać najdroższym polskim piłkarzem w historii. Uczył go też bronić rzuty karne.
– Przemek od początku miał predyspozycje do tego elementu gry. Dobre warunki fizyczne, świetny refleks i skoczność to cechy, które mogły mu tylko pomóc – twierdzi obecny szkoleniowiec Roztocza Szczebrzeszyn, który nadal ma kontakt z byłym podopiecznym.
– Dzwonimy do siebie po meczach PSV i wspólnie analizujemy jego interwencje – opowiada Pająk.
AC Milan to nie jedyny klub, interesujący się Tytoniem.
– Przemek ma wiele propozycji z Włoch i Hiszpanii. Milan? Nic nie powiem na ten temat. Zdradzę tylko, że jedna z ofert jest naprawdę świetna. Jeżeli uda się ją zrealizować, będzie transferowa bomba – mówi menedżer zawodnika Krzysztof Jakubczak, cytowany przez "Przegląd Sportowy”.
Zdaniem Pająka, Tytoń jest już gotowy na transfer.
– Warunek jest jeden, musi być podstawowym bramkarzem. Jeżeli miałby iść siedzieć na ławce rezerwowych, to lepiej niech jeszcze zaczeka. Tym bardziej, że Dick Advocaat, który przychodzi do PSV zapowiedział już, że Przemek będzie u niego numerem jeden.
On musi grać, tylko w ten sposób będzie stawał się coraz lepszy. Myślę jednak, że już teraz poradziłby sobie w każdym klubie świata, może zrobić podobną karierę jak Jerzy Dudek – twierdzi Pająk.