W przerwie między rozgrywkami, jak co pół roku, doszło w Łęcznej do kadrowej rewolucji. Początkowo "zielono-czarni” mocno zawodzili, ale w końcu zaczęli wygrywać i przesuwać się w górę tabeli. Po trzynastu kolejkach mają na koncie 19 punktów i zajmują 8 miejsce.
Wreszcie dobrze spisuje się obrona, dowodzona przez doświadczonego Sergiusza Prusaka w bramce. Do Dawida Sołdeckiego i Tomasza Midzierskiego, który od początku znalazł uznanie w oczach szkoleniowca, dołączyli ostatnio Michał Benkowski i Mateusz Pielach.
Ten ostatni na powrót do pierwszego zespołu zapracował sobie solidnymi występami w rezerwach. W tym składzie personalnym defensywa "zielono-czarnych” straciła tylko jedną bramkę w trzech ostatnich meczach z silnymi rywalami, jak Zawisza Bydgoszcz czy Termalica Bruk-Bet Nieciecza.
To oznacza, że Grzegorz Wojdyga, który zmarnował spory kredyt zaufania, popełniając proste błędy, będzie miał okazję, żeby zaprzyjaźnić się z Michaelem Łukasiewiczem, transferowym niewypałem, regularnie grającym w rezerwach. W drugiej drużynie zdążył zadomowić się również Michał Gamla, który przegrał rywalizację o miejsce w środku pola.
Jednoznacznie nie da się ocenić pozostałych pomocników. Toshikazu Irie, Robert Mandrysz, Ricardinho i Sebastian Szałachowski grają w kratkę, ale mają do kogo równać, bo wysoką formę prezentuje w tym sezonie doświadczony Veljko Nikitović.
Szczególnie po "Szałachu” można się było spodziewać jednak trochę więcej.
Maciej Ropiejko, który miał wziąć na swoje barki odpowiedzialność za strzelanie goli, na razie przypomina Nildo z początków jego gry w Łęcznej. Czasem trafia do siatki, ale znacznie częściej marnuje dogodne sytuacje. Oby tylko nie skończył tak, jak Brazylijczyk.