GKS Katowice wywalczył trofeum oraz 400 tys. złotych. Finał na Arenie Lublin był popisem zachowawczego futbolu
Lubelska Arena w ostatnich latach ma szczęście do spotkań o dużą stawkę. Przypomnijmy, że na tym obiekcie w przeszłości walczono o męski Puchar Polski, rozgrywano tu również mecze młodzieżowych mistrzostw świata. To właśnie przy okazji tej imprezy swoje gole na lubelskim obiekcie zdobywał genialny Norweg Erling Haaland. Na tym obiekcie gościły również piłkarki nożne. Nasza kadra walczyła tu o punkty w eliminacjach mistrzostw świata.
W niedzielę przyszedł czas na to, żeby na lubelskiej Arenie pojawiły się kobiece drużyny walczące o Orlen Puchar Polski. Wprawdzie ciężko porównywać w naszym kraju futbol męski do kobiecego, to jednak oprawa związana z wielkim finałem była na najwyższym poziomie. Szkoda tylko, że trybuny Areny nie zapełniły się wieloma kibicami, co pokazuje, ile w Polsce jest jeszcze do zrobienia w zakresie promocji żeńskiego futbolu.
Na szczęście na trybunach nie zabrakło najważniejszych osób związanych z piłką nożną w Polsce. Była więc Nina Patalon, selekcjonerka reprezentacji, a także Cezary Kulesza, czyli prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej.
Najważniejszymi postaciami w sobotnie popołudnie były jednak zawodniczki GKS Katowice i Śląska Wrocław, które rywalizowały nie tylko o piękne trofeum. Stawką finału Orlen Pucharu Polski było 400 tys. zł dla zwycięskiej ekipy. Pokonany brał sumę cztery razy mniejszą. Nie trzeba dodawać, że te sumy są zawrotne jak na kobiecy futbol.
Od samego początku większą ochotę do gry przejawiały katowiczanki. Nic dziwnego, wszak jest to zespół znacznie wyżej notowany. Klub z Górnego Śląska to aktualny lider Orlen Ekstraligi. Wrocławianki w tabeli są dopiero szóste. Przewaga GKS długo nie przekładała się na jakiekolwiek dobre sytuacje podbramkowe. Kluczowy moment miał miejsce w 36 min, kiedy w polu karnym przewrócona została Klaudia Słowińska. Prowadząca mecz Ewa Augustyn wskazała na 11 metr, a do piłki podeszła Marlena Hajduk. Chwilę przed wykonaniem rzutu karnego została jednak wstrzymana, bo sędzinę poproszono, aby przeanalizowała sytuację z pomocą VAR. Telewizyjne powtórki nie zmieniły jej decyzji i Hajduk mogła ponownie szykować się do strzału z 11 m. Nie pomyliła się i GKS Katowice schodził na przerwę prowadząc 1:0.
Po zmianie stron Śląsk próbował ratować sytuację zmianami. One jednak niewiele wniosły, zwłaszcza, że katowiczanki szybko zamknęły ten mecz. W 47 min do siatki trafiła Nikola Brzęczek, a w 56 min to samo zrobiła Aleksandra Nieciąg. Załamany Śląsk nie był już w stanie się podnieść i ostatnie pół godziny było pozbawione emocji. – Bardzo cieszymy się z tego zwycięstwa. Jest ono dla nas niezwykle ważne, zwłaszcza, że wciąż walczymy o mistrzostwo Polski. Tak naprawdę każdy mecz w tym momencie sezonu jest dla nas małym finałem – mówiła na antenie TVP Sport Nikola Brzęczek.
GKS Katowice – Śląsk Wrocław 3:0 (1:0)
Bramki: Hajduk (38 z karnego), Brzęczek (47), Nieciąg (56).
Katowice: Seweryn (88 Klimek) – Misztal, Olszewska, Hajduk, Bednarz (88 Konkol), Nieciąg (78 Kuig), Grzybowska, Turkiewicz, Słowińska, Jaszek (46 Brzęczek), Włodarczyk (46 Maciążka).
Śląsk: Bocian – Szkwarek, Dudziak, Maskiewicz (46 Węcławek), Żurek, Sitarz, Wróblewska (86 Klimczak), Półrolniczak (59 Martyna Buś), Czudecka (46 Krysman) – Adamek (86 Lewicka), Marcelina Buś.
Żółte kartki: Olszewska, Kulig – Słowińska, Wróblewska, Krysman, Węcławek, Szkwarek, Martyna Buś. Sędziowała Augustyn (Gdańsk).