Górnik Łęczna od 13 minuty prowadził z Lechem Poznań 1:0, ale ostatecznie przegrał 1:2. Kolejorz decydujące ciosy zadał w końcówce.
Górnik Łęczna przystępował do piątkowego meczu niepokonany od trzech spotkań. Po remisach w Gliwicach i Szczecinie oraz zwycięstwie nad Koroną Kielce zielono-czarni chcieli dopisać do swojego konta kolejne punkty. Zadanie utrudniały problemy kadrowe, bo z różnych powodów trener Andrzej Rybarski nie mógł skorzystać z aż pięciu zawodników. Największym ciosem była nieobecność Bartosza Śpiączki, który w meczu z Pogonią był najlepszy na boisku, ale nie zdołał dojść do siebie po skręceniu kostki.
Miejsce Śpiączki na szpicy zajął Piotr Grzelczak i to właśnie on w 13 min wyprowadził zielono-czarnych na prowadzenie. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego lekko trącił piłkę nogą, zmylając Matusa Putnockiego.
Jeszcze przed przerwą Mr Wolej mógł zdobyć drugiego gola. W 40 min przerzucił sobie piłkę nad słowackim bramkarzem rywali, ale mając przed sobą tylko pustą bramkę i wracającego Jana Bednarka, fatalnie spudłował.
Festiwal nieskuteczności Grzelczak kontynuował po przerwie. Najlepszą okazję zmarnował w 88 min, gdy po podaniu Grzegorza Piesio w sytuacji sam na sam z golkiperem Lecha uderzył minimalnie niecelnie.
- Jak ja mogę mieć do niego pretensje? Mógłbym mieć pretensje, gdyby nie chciał strzelać bramek. Ale on chce je strzelać, po prostu zrobił to w taki sposób, że nie wpadło do siatki. Jako trenerowi pozostaje mi z nim pracować indywidualnie, żeby ta skuteczność szła w górę. Cieszy mnie to jego przełamanie. Mam nadzieję, że skończył się Mr Wolej i teraz będzie po prostu Mr Gol - stwierdził na pomeczowej konferencji prasowej Rybarski.
Gdy Grzelczak kolejny raz pudłował, był już remis 1:1, po tym jak w 70 min Sergiusza Prusaka pokonał Maciej Gajos. Chwilę później Kolejorz zdobył drugą bramkę. W ostatniej minucie regulaminowego czasu gry trzy punkty ekipie z Wielkopolski zapewnił Maciej Makuszewski.
- Chcieliśmy zagrać z Lechem Poznań otwarty futbol. Chcieliśmy zagrać taki futbol, który ich zaskoczy. Większość drużyn przeciwko Lechowi się broni. My chcieliśmy zagrać inaczej. Chcieliśmy zagrać wyżej, chcieliśmy zagrać agresywniej, chcieliśmy zagrać piłką. Można powiedzieć, że to pewnego momentu to się układało. Zdobyliśmy bramkę, mogliśmy zdobyć drugą bramkę. Byliśmy konsekwentni w defensywie i niestety przyszła druga połowa... - powiedział Rybarski.
Przy pierwszej straconej bramce błąd popełnił Paweł Sasin, który nie nadążył za akcją. - Wyglądało to tak, że Lech już na pełnych obrotach, silnik pracuje na sto procent, a Paweł jeszcze nie na sto procent. Jeden błąd z Lechem często kosztuje bramkę. I teraz tak było. Zmiana była jednak wymuszona, bo Olek Komor doznał kontuzji i musiał zejść. Zgłosił problem ze stawem skokowym. Pojedzie na usg, może na rezonans i wtedy będziemy wiedzieli więcej - zakończył szkoleniowiec Górnika.
Górnik Łęczna - Lech Poznań 1:2 (1:0)
Bramki: Grzelczak (13) – Gajos (70), Makuszewski (90+1).
Górnik: Prusak – Komor (46 Sasin), Szmatiuk, Gerson, Leandro – Danielewicz, Dźwigała – Bonin, Piesio, Jurisa (63 Hernandez) – Grzelczak (90 Pitry).
Lech: Putnocky – Kędziora, Nielsen, Bednarek, Kadar – Trałka (61 Gajos), Tetteh – Makuszewski, Jevtić (84 Majewski), Pawłowski – Robak (74 Kownacki).
Żółte kartki: Dźwigała, Jurisa – Kędziora, Makuszewski.
Sędziował: Piotr Lasyk. Widzów: 7 078.