Z kim, jesli nie z Dolcanem? – zastanawiali się kibice z Łęcznej. I długo ich pytanie pozostawało bez odpowiedzi. Na szczęście dla gospodarzy, w 69 min fatalny błąd popełnił bramkarz przyjezdnych Rafał Misztal.
To były sytuacje, które powinny zakończyć się golami. Tym bardziej, że w tej części łęcznian nie było już na więcej stać. Bo ich gra długimi minutami była chaotyczna, niedokładna o przypominała kopaninę. W dodatku Dolcan wyglądał na pogodzonego ze swoim losem.
Goście, chociaż sprawiali wrażenie jakby im już nie zależało, mogli skarcić "zielono-czarnych”. Najpierw po uderzeniu piłki głową Marcin Korkuć, a później jeszcze Tomasz Ciesielski. Jednak stojący między słupkami Jakub Wierzchowski spisał się bez zarzutu.
Nic dziwnego, że już po dwóch kwadransach zniecierpliwieni kibice zaczęli wołać w kierunku trenera Mirosława Jabłońskiego: Pakuj się, pakuj!
Drugą połowę efektowną przewrotką rozpoczął Nildo, ale to Damian Świerblewski mógł poważniej wpłynąć na przebieg spotkania. Pomocnik Dolcanu miał kilka metrów do bramki i tylko Wierzchowskiego przed sobą. Jednak Kuba ponownie uratował swój zespół. Niedługo potem Daniel Chylaszek kopnął jeszcze z 20 m tuż obok słupka.
Gospodarze nie mieli pomysłu na wygranie meczu, więc kibice sami zaczęli szukać nowych rozwiązań. – Budka na boisko! – zawołał ktoś z publiczności, przypominając świetne występy w łęczyńskich barwach obecnego kierownika drużyny Mirosława Budki.
Koło ratunkowe dla GKS rzucił wreszcie Rafał Misztal, dotąd spisujący się bez zarzutu. Bramkarz Dolcanu wypuścił piłkę z rąk po banalnym dośrodkowaniu, a Tomas Pesir z bliska wykorzystał ten prezent. W 74 min świetną okazję na podwyższenie zmarnował Nildo, przegrywając pojedynek z Misztalem. Dobitka Dejana Miloseskiego też była nieskuteczna.
Kropkę nad "i” postawił dopiero drugi z Brazylijczyków – Ricardinho, który w ostatniej minucie minął obrońcę i po ziemi strzelił w długi róg.
W sobotę GKS zrobił poważny krok w tym kierunku. Zakończył też serię pięciu meczów bez zwycięstwa. Na stadionie można było usłyszeć głośne westchnienie ulgi.
GKS Bogdanka Łęczna – Dolcan Ząbki 2:0 (0:0)
1:0 – Pesir (69), 2:0 – Ricardinho (90)
GKS: Wierzchowski – Sasin, Magdoń, Sołdecki, Zasada – Ricardinho (90 Pielach), Bartoszewicz, Nowak, Kaczmarek (71 Miloseski) – Paluchowski (46 Nildo), Pesir.
Dolcan: Misztal – Korkuć, Ciesielski, Wróbel, Unierzyski – Zapaśnik (65 Robaszek). Chylaszek (59 Koziara), Kosiorowski, Piesio (68 Chałas), Świerblewski – Buśkiewicz.
Żółte kartki: Pesir, Ricardinho – Chylaszek, Ciesielski, Korkuć, Zapaśnik. Sędziował: Tomasz Wajda (Żywiec). Widzów: 500.
Bramki: Pesir (68), Ricardinho (90).
GKS: Wierzchowski – Sasin, Magdoń, Sołdecki, Zasada – Ricardinho (90 Pielach), Nowak, Bartoszewicz, Kaczmarek (71 Miloseski) – Paluchowski (46 Nildo), Pesir.
Dolcan: Misztal – Korkuć, Ciesielski, Unierzyński, Chylaszek (59 Koziara) – Piesio (68 Chałas), Kosiorowski, Wróbel, Świerblewski – Buśkiewicz, Zapaśnik (65 Robaszek).
Żółte kartki: Pesir, Ricardinho (G) – Ciesielski, Chylaszek, Zapaśnik, Korkuć (D).
Sędziował: Tomasz Wajda (Żywiec).
Rafał Misztal: To moja wina
– Nie wiem co powiedzieć, po prostu zawaliłem mecz. Spokojnie mogliśmy przynajmniej zremisować. Może nie mieliśmy tylu sytuacji co Łęczna, ale też je stwarzaliśmy. To moja wina, nie wiem po co w ogóle wychodziłem do tej piłki. Przeleciała mi przez rękawice. Cała winę biorę na siebie, bo chłopaki zagrali dobry mecz i nie powinniśmy przegrać.
• To nie było zbyt skomplikowane dośrodkowanie.
– Nie, ani żaden przeciwnik mnie nie trącił. Źle ułożyłem ręce. Wystarczyła jedna sytuacja, żeby przegrać.
• Gdyby nie to, gospodarze raczej by was nie pokonali.
– Nie mogli nic strzelić. Dobrze się broniliśmy i wyprowadzaliśmy groźne kontry. Piłka nożna to gra błędów i akurat ten jeden popełniłem właśnie ja. Wracamy do domu bez punktów.
• Chyba jesteście już pogodzeni z losem.
– Ciężko coś mówić na temat naszego położenia, bo jest ono bardzo tragiczne. Chcemy też w każdym meczu osiągnąć jak najlepszy rezultat, poza tym każdy gra dla siebie. Okoliczności nie są sprzyjające, ale dopóki tli się jakaś nadzieja, to będziemy się jej trzymać. Nie chcemy składać broni, ale trudno patrzeć pozytywnie w przyszłość, jeśli popełnia się takie błędy jak mój.