Zapraszamy do zapoznania się z opiniami na temat meczu, w którym GKS Bogdanka pokonał Olimpię Grudziądz 2:0.
ZDANIEM TRENERÓW
– To było zasłużone zwycięstwo GKS Bogdanka. Mecz mógł się podobać kibicom, rozgrywany był w dosyć szybkim tempie. W szeregach gospodarzy kluczową rolę odgrywała dwójka środkowych obrońców. Mam na myśli przede wszystkim Magdonia, który był chyba bezbłędny. Z takimi defensorami Bogdanka na pewno będzie traciła mało bramek. Szkoda, że w pierwszej połowie po kontrze nie wykorzystaliśmy swojej okazji. Wtedy może mielibyśmy szansę przywieźć z tego bardzo trudnego terenu przynajmniej jeden punkt. My jesteśmy beniaminkiem, w dwóch meczach mamy trzy punkty. Ale nie można być zadowolonym, kiedy w taki sposób traci się bramkę. A stało się tak, kiedy po wrzucie z autu przeciwnik w bardzo prosty sposób przetransportował piłkę w nasze pole karne.
Piotr Rzepka (GKS):
– To był bardzo trudny mecz. Znam Marcina od bardzo dawna i zawsze mecze przeciwko jego drużynom są trudne. Jego zespoły są poukładane, w ich grze jest mało przypadku. Było za to dużo męskiej walki. Czekaliśmy na swoją szansę i strzeliliśmy bramkę. Jak się gra po kolei na własnym boisku, to nie jest to łatwa sytuacja. Cały czas jest presja, którą jeszcze dodatkowo podnosimy. U siebie trzeba wygrywać. Ciężko było wypracować sytuacje, boisko było mokre i śliskie. Zespół zostawia serce na boisku, co obiecywaliśmy przed sezonem. Może czasami gorzej będziemy grać w piłkę, ale nie zabraknie zaangażowania. Ta liga jest wyrównana, często gra się o małe szczegóły. Dobrze, że rywale nie wyszli na prowadzenie, bo wtedy skonsolidowaliby swoje szeregi w obronie i jeszcze trudniej byłoby o okazje. Cierpliwie czekaliśmy. Po przerwie gol nas rozluźnił.
• To było już pożegnanie Tomasa Pesira ze środkiem pola?
– Nie, on jest tak walecznym zawodnikiem, a dostał żółtą kartkę. Był w ferworze walki, mocno zaangażowany i bałem się, że możemy skończyć w dziesięciu. Jeden nierozsądny ruch i mogło tak być.
• To był ostatni mecz Prejuce'a Nakoulmy w Łęcznej?
– Nie ma pojęcia, pracuje na swój transfer. Za chwilę kilka zespołów w ekstraklasie może mieć problemy i wtedy zerkną w jego stronę. Nie będziemy zagradzać mu drogi. Niech idzie do lepszego klubu, a my poszukamy kogoś wartościowego na jego miejsce.
• A szukacie?
– Cały czas jesteśmy czujni. Nigdy nie jest tak, że jesteśmy do końca zadowoleni. W sporcie nie można spocząć na laurach. Kto stoi w miejscu, ten się cofa.
ROZMOWY Z PIŁKARZAMI
• Przepis z młodzieżowcem wyszedł ci chyba na dobre.
– To dla mnie duża szansa, aby grać regularnie w pierwszej lidze. Po cichu liczę, że w przypadku dobrych występów znowu zostanę powołany do reprezentacji Polski. To jest mój główny cel oraz gra w klubie w podstawowej jedenastce.
• Przeciwko Olimpii Grudziądz zrobiłeś duży krok w tym kierunku, miałeś asystę przy pierwszej bramce.
– Mam nadzieję, że moja gra zostanie doceniona i nadal będę miał miejsce w drużynie.
• Ale konkurencja już urosła. W drugiej połowie zostałeś zmieniony przez Jacka Kusiaka, który też pokazał się z dobrej strony.
– Jacek jest dobrym zawodnikiem. Dopiero wchodzi do drużyny, poznaje się z chłopakami i myślę, że jego postawa z meczu na mecz będzie coraz lepsza.
• Wszyscy trochę obawiali się początku tego sezonu, bo skład został poważnie przemeblowany. Ale mimo to udało się wystartować całkiem nieźle.
– Dwa mecze, sześć punktów, więc czego chcieć więcej. Teraz czekamy na mecz z Ruchem Radzionków i znowu liczymy, że zainkasujemy trzy punkty.
• Który mecz był trudniejszy – pierwszy z Elblągiem czy drugi z Grudziądzem?
– Zdecydowanie ten drugi. Grudziądz to dobry zespół, poukładany. Dobrze bronili się do przerwy. Dzięki Bogu w drugiej części udało nam się zdobyć prowadzenie i dzięki temu wygrać ten mecz.
Janusz Dziedzic (Olimpia Grudziądz): To nie miało sensu
• To była zasłużona wygrana gospodarzy.
– Z przekroju spotkania Łęczna była lepsza, ale nie był to dla nas poziom nieosiągalny. Też mieliśmy swoje sytuacje, może nawet dogodniejsze. Mogliśmy pokusić się o jakieś punkty. Niestety to był nasz słabszy występ.
• Z czego to wynikało?
– Trudno powiedzieć, ale ciężko było utrzymać nam się na połowie rywala. Cały czas przegrywaliśmy pojedynki główkowe, w drużynie gospodarzy grał przecież m.in. Paweł Magdoń. Dlatego adresowanie długich podań do mnie czy Piotra Ruszkula nie miało sensu. Nie potrafiliśmy dłużej utrzymać się przy piłce.
• Dużo stoczył pan pojedynków z Magdoniem.
– To jest mój przyjaciel, graliśmy wcześniej razem. Przyzwyczailiśmy się do tych pojedynków. Ja jestem zawodnikiem, który gra przodem do bramki. Przeciwko sobie miałem czterech rywali i ciężko było stworzyć coś klarownego. Aczkolwiek miałem jedną sytuację i mogłem zachować się lepiej. Niestety trafiłem w boczną siatkę. Mam o to do siebie pretensje.
• Panu najbardziej zależało na dobrym występie? Całkiem niedawno mógł pan zostać zawodnikiem „zielono-czarnych”.
– Byłem już nawet dogadany. Ale później działacze tego klubu zachowali się niepoważnie. Nie zostałem, bo warunki kontraktu zostały zmienione. W poprzednim sezonie był tutaj ciekawy zespół. Gdyby w Łęcznej utrzymali tamtą kadrę, to myślę, że z powodzeniem walczyliby teraz o ekstraklasę. Byłaby na to realna szansa.
• Jakie cele ma przed sobą Olimpia?
– Chcemy się spokojnie utrzymać, jesteśmy beniaminkiem. W ubiegłym sezonie Olimpia bezapelacyjnie wygrała ligę, ale teraz są inne wymagania i trzeba się trochę przestawić.