Sinusoida formy i nastrojów w Łęcznej. Po efektownym zwycięstwie nad Piastem, w środę GKS Bogdanka przegrał z Wartą, znowu zaprzepaszczając kilka świetnych okazji. Jednak "zielono-czarni” będą mogli szybko się zrehabilitować, w spotkaniu z Sandecją Nowy Sącz.
W niedzielę poznaniacy walczyli z Sandecją i na odpoczynek mieli tylko jeden dzień. We wtorek wsiedli w autobus i pojechali na drugi koniec Polski. Mimo to zwyciężyli, choć ich sytuację, po której zdobyli jedynego gola, trudno nawet nazwać stuprocentową.
– Stworzyli pół akcji i wygrali – nie dowierza prezes klubu Artur Kapelko. – A my nie mogliśmy strzelić do siatki, bo Andrzej Bledzewski miał "dzień konia”. Do końca sezonu pozostało kilka spotkań i chcemy w nich ugrać jak najwięcej. Potem natomiast usiądziemy razem ze sztabem szkoleniowym i zestawimy plusy oraz minusy.
No i można spodziewać się sporego przewietrzenia. Wiele pretensji pada między innymi pod adresem Nildo, który nie dość, że nie strzela, to również nie biega i nie walczy. Pod szatnią gospodarzy można było usłyszeć, że Brazylijczyk zagrał obrażony, bo nie wyszedł w pierwszym składzie.
Z Wartą rzutu karnego nie wykorzystał Dejan Miloseski. Macedończyk podobno wcale nie był do tego wyznaczony. W środę opuszczał stadion zły i z piskiem opon. On też jest zawiedziony, bo wylądował na ławce.
Ale pewnie jeszcze gorzej czuje się Sławomir Nazaruk, którego nieobecność jesienią (spowodowana kontuzją) była wytłumaczeniem słabszych wyników, natomiast wiosną wchodzi tylko na ogony. – Trener ma swoją koncepcję, wizję składu i trudno mi się do tego odnosić – podkreśla doświadczony zawodnik.
– Tak samo jak nie jest łatwo wnieść coś do gry i dać odpowiedni impuls w ciągu kilku minut. Każdy, kto otrzyma szansę nawet w końcówce, chce pokazać się z jak najlepszej strony i coś udowodnić. Niestety czasem jak się bardzo chce, to wychodzi zupełnie inaczej.
Łatwo stwarzamy okazje, lecz zawodzimy pod bramką. Warta u nas rozczarowała, była schowana za podwójną gardą, a jednak po przypadkowym golu wygrała. Mam nadzieję, że ten mecz wpłynie na pozytywne zdenerwowanie naszego zespołu.
Ale pokonanie Sandecji, nawet bez kontuzjowanego Arkadiusza Aleksandra, będzie poważnym wyzwaniem. – Jesteśmy drużyną, która plasuje się w ścisłej czołówce tabeli – mówi rzecznik prasowy Sandecji Dariusz Grzyb.
– Naszym celem jest awans do ekstraklasy i jeśli nadarzy się taka okazja, z pewnością będziemy chcieli ją wykorzystać. Zresztą, gdy klub podpisywał w grudniu półtoraroczny kontrakt z Mariuszem Kurasem, postawił przed trenerem właśnie takie zadanie.
Po to również inwestowane są duże pieniądze w stadion. Bardzo żałujemy straconych punktów u siebie na początku rudny, z GKP Gorzów i Ruchem Radzionków. Gdyby nie to, mielibyśmy idealną sytuację, aby zaatakować ekstraklasę.
Decyzją PZPN na mecze I ligi nie będą wpuszczani kibice gości. W sobotę do Łęcznej miało ich przybyć stu. – Pomimo zakazu mogą przyjechać i dopingować sprzed stadionu – dodał rzeczni Sandecji.