Działacze Górnika jasno dali do zrozumienia, że nie są zadowoleni z postawy swoich piłkarzy. Dlatego na kilku z nich nałożyli kary finansowe. Czy ta forma "motywacji” odniesie skutek? W sobotę do Łęcznej przyjedzie Podbeskidzie.
Kilku graczy "zielono-czarnych” otrzymało kary pieniężne. – Z uwagi na daleką od oczekiwań postawę niektórych zawodników, zarząd postanowił przeprowadzić rozmowy ostrzegawcze i nałożyć odpowiednie kary finansowe.
Jednocześnie brana jest pod uwagę możliwość rozwiązania kontraktów z piłkarzami, którzy nie spełniają pokładanych w nich nadziei – napisano w oficjalnym komunikacie.
Działacze nie chcą informować, na których piłkarzy zostały nałożone sankcje. Choć zastrzeżenia można mieć m.in. do napastników – Nildo, Tomasa Pesira czy Adriana Paluchowskiego.
– To wewnętrzna sprawa klubu. Zresztą, nie ma czym się szczycić – odpowiada prezes Krzysztof Dmoszyński.
Czy kary odniosą pozytywny skutek i odmienią zespół? – Różnie może być, ja mam nadzieję, że tak – podkreśla prezes.
– Przeanalizowaliśmy kilka meczów i musieliśmy w ten sposób zareagować. Ewentualne rozwiązanie umów, to wcale nie straszenie. Jeden z zawodników już chciał to zrobić, ale nie doszliśmy do porozumienia w kwestiach finansowych. Czy braliśmy pod uwagę zmianę szkoleniowca? Na ocenę przyjdzie czas pod rundzie.
Ale trener przecież nie wyjdzie na boisko, aby realizować założenia taktyczne. Poza tym w dwóch najbliższych kolejkach zespół ma wywalczyć określoną liczbę punktów.
Taka forma motywacji może jednak okazać się zgubna. Piłkarzy może paraliżować przed podjęciem decyzji na boisku.
– Nie chcę tego komentować, przestańmy dywagować – ucina trener Mirosław Jabłoński. – Te postanowienia zarząd podjął wspólnie ze sztabem szkoleniowym. Uwag nie mieliśmy tylko do niektórych graczy, a do większości były zastrzeżenia. To jest praca, którą należy w odpowiedni sposób wykonywać.
Sami zawodnicy Górnika nie chcą wypowiadać się na temat kar. Boją się następnych.
– Jak wychodzimy na boisko, liczy się tylko mecz. Z Podbeskidziem musimy dać z siebie wszystko i walczyć do upadłego – zapewnił dyplomatycznie kapitan drużyny Veljko Nikitović.
– To trochę jak bicie dziecka, gdy już nie ma innych argumentów – tłumaczy anonimowo były piłkarz. – Kara finansowa to ostateczność i słabo świadczy o zarządzie. Obserwuję Górnika i widzę, że coś tam jest nie tak. Sporo piłkarzy spisuje się poniżej oczekiwań.
Dlatego może pewne błędy pojawiły się w przygotowaniach lub popełniane są teraz, w taktyce. Jednak sami zawodnicy też nie są bez winy. Czasem nie potrafią docenić tego, co mają. Dlaczego nie dają z siebie wszystkiego, aby nikt nie miał do nich pretensji?
Zamiast tego uprawiają "spychologię”. Do każdego mają pretensje, tylko nie siebie. A czy faktycznie każdemu z nich zależy na Górniku? – kończy.