Wiosną poprzedniego sezonu Górnik pojechał do Ząbek w roli zdecydowanego faworyta, a mimo to wrócił do Łęcznej z niczym, przegrywając 0:2. Po kilku miesiącach role odwróciły się o sto osiemdziesiąt stopni. Teraz to szanse Dolcanu oceniane są znacznie wyżej.
W drugiej rundzie drużyna Marcina Sasala uznana została za rewelację. W 15 meczach ekipa z Ząbek wywalczyła aż 29 punktów. W tym sezonie jest tylko odrobinę gorzej.
Dolcan w 16 kolejkach zanotował zaledwie trzy porażki i ani jednej na własnym boisku. O umiejętnościach tego zespołu w miniony wtorek przekonała się Korona Kielce, która dopiero po dogrywce zdołała przebrnąć do kolejnej fazy Pucharu Polski.
– Myślę, że niektórzy z miejscowych graczy nadal będę czuli w nogach to spotkanie – dodaje łęczyński szkoleniowiec. – Ale nie w tym będziemy szukali swojej szansy.
Gospodarze będę mieli przewagę fizyczną, jednak spróbujemy to zniwelować. Oni w grze powietrznej, przy stałych fragmentach, są bardzo groźni. Byłem spotkaniu z Koroną, to wiem. Mają niebezpiecznych bocznych pomocników Piotra Kosiorowskiego i Sebastiana Ziajkę, a w ataku Macieja Tataja oraz Andrzeja Stretowicza. Z kolei w obronie całą grę trzyma doświadczony Robert Stawicki.
Zespół rywali to pierwsze, ale nie jedyne zmartwienie Tadeusza Łapy. Drugim jest... własna drużyna. Górnik cały czas musi zmagać się z absencjami.
Oprócz kilku kontuzji ostatnio doszły również kartki. Z tego powodu dziś będą musieli pauzować Sławomir Nazaruk i Krzysztof Kazimierczak. W ich miejsce najprawdopodobniej wyjdą Bartłomiej Niedziela oraz Piotr Bronowicki, jednak obaj ostatnio nie grali.
Dobrze przynajmniej, że Wydział Dyscypliny PZPN nie nałożył kary na Prejuce'a Nakoulmę. Napastnik z Burkina Faso otrzymał czerwoną kartkę z Wartą Poznań, jednak sędzia meczu Radosław Trochimiuk uznał później, że popełnił błąd.
A trzecim "kłopotem” może okazać się arbiter. Do Rafała Grenia z Rzeszowa "górnicy” mieli pretensje podczas meczu w Nowym Sączu.
– W czwartek, kiedy było posiedzenie WD, dyrektor Artur Kapelko miał nawet porozmawiać w PZPN o tej obsadzie, ale nie było z kim. Zobaczymy jak będzie w sobotę. Z Sandecją nam sędzia zabrał, to może teraz odda – zakończył żartując Łapa.