Po takim meczu trudno mówić o wzmocnieniach zespołu. Bo praktycznie na każdą pozycję należałoby poszukać kogoś nowego. Co prawda okno transferowe wciąż jest otwarte, ale czasu zostało już niewiele.
Ostatnie dni upłynęły w Górniku na poszukiwaniu napastników. Jednak Mołdawianin Jurij Lewandowski i Łukasz Glikiewicz z Ruchu Chorzów jak nagle przyjechali, tak też szybko, po sparingu z Avią Świdnik, wyjechali. Później do "zielono-czarnych” dołączył jeszcze Marcin Sobczak z Ruchu Chorzów. Ale i on nawet nie zdążył się rozpakować. Dwa treningi i "do widzenia”. W Łęcznej pojawił się także Damir Kojasević.
Zawodnik Jagiellonii Białystok najpierw był bliski zawarcia kontraktu z Cracovią, a teraz z kolei z Górnikiem. Podobno warunki były już negocjowane i na początku tego tygodnia umowa może zostać parafowana. A jakby tego było mało, wciąż spekuluje się o przyjściu tajemniczego Łotysza.
Pytanie tylko, czy coś z tego wyjdzie? Patrząc na opieszałość w sprawach Kacpra Tatary i Tomasza Mazurkiewicza, trenujących z "zielono-czarnymi” od kilku tygodni (pomijając opinię, czy oni akurat mają zbawić Górnika), trudno w tym "szaleństwie” doszukać się jakiegoś sensu. Bo albo ich chcemy albo nie! Po co to zawracanie głowy...
I jak tak dalej pójdzie, okno transferowe zostanie zatrzaśnięte. A wtedy pozostanie już tylko powiedzenie: jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma... I szybkie skorygowanie planów.