Motor nie przegrał dwóch meczów z rzędu pod wodzą Goncalo Feio. I nic się w tym temacie nie zmieniło. W sobotę żółto-biało-niebiescy odpowiedzieli na porażkę z Górnikiem Łęczna zwycięstwem w Warszawie nad Polonią (1:0).
Piłkarze z Lublina rozpoczęli mecz tak, jak powinna to zrobić drużyna, która przed tygodniem przegrała, chociaż była lepsza, czyli: ofensywnie, z animuszem i od pierwszego gwizdka z mocnym postanowieniem zdobycia gola.
Wystarczyło kilkadziesiąt sekund, a już z prawej strony groźnie, ale do nikogo dośrodkował Michał Król. Po chwili z drugiego skrzydła piłkę w pole karne wrzucił Kamil Wojtkowski i strzał prosto w bramkarza oddał Bartosz Wolski. „Czarne Koszule” miały duży problem, żeby sklecić jakąkolwiek akcje i w ogóle wyjść ze swojej połowy. Polonia przetrwała jednak najtrudniejszy moment i sama zaczęła się odgryzać.
Między 12, a 13 minutą jedni i drudzy na poważnie zagrozili bramce rywali. Najpierw kapitalną interwencję zaliczył Arkadiusz Najemski, który wślizgiem wypluskał piłkę przeciwnikowi, praktycznie w sytuacji sam na sam. Dosłownie po chwili byliśmy pod drugą bramką, gdzie Michał Król wygrał pojedynek biegowy na skrzydle i dośrodkował do Wojtkowskiego. Niestety, strzał głową byłego gracza Wisły Kraków okazał się niecelny.
W 21 minucie piłka wylądowała w siatce Motoru po strzale Mateusza Michalskiego, ale sędzia uznał, że wcześniej był faul w polu karnym. Goście nadal rozbijali defensywę przeciwnika po akcjach skrzydłami. Po zagraniu z lewej strony Kacper Śpiewak próbował zdobyć bramkę „piętą”, a kompletnie w światło bramki głową nie trafił Piotr Ceglarz, po wrzutce z prawej strony Filipa Wójcika.
Pierwszą połowę najlepiej podsumowała statystyka strzałów po 45 minutach – 5:1 na korzyść drużyny Goncalo Feio. Niestety, początek drugiej był zdecydowanie lepszy w wykonaniu Polonii. Na dzień dobry po przerwie powinno być 1:0. Michał Bajdur dopadł do piłki w polu karnym i huknął „ile fabryka dała”, ale zamiast do siatki, tylko w poprzeczkę.
W 52 minucie odpowiedzieli przyjezdni. Po prostopadłym podaniu na wolne pole wydawało się, że Ceglarz wyjdzie sam na sam z bramkarzem. Ostatecznie obrońca zdążył wrócić i zablokować uderzenie kapitana przyjezdnych. Zanim minął drugi kwadrans Michał Król „złamał” akcję do środka, ale uderzył nad poprzeczką. A tuż po godzinie gry Wójcik zagrał z prawej strony wzdłuż bramki, ale zabrakło kogoś, kto dostawiłby tylko stopę do piłki.
Motor opanował sytuację i był zdecydowanie bliżej gola, ale w 67 minucie ekipa z Lublina wróciła z bardzo dalekiej podróży. Wojciech Fadecki zagrał w pole karne, a w ekwilibrystyczny sposób uderzał Michalski, Łukasz Budziłek „wypluł” piłkę przed siebie i Michalski miał doskonałą okazję na dobitkę, ale jakimś cudem z pięciu metrów posłał futbolówkę nad bramką.
I zamiast 1:0 zrobiło się 0:1. Mariusz Rybicki zagrał do Ceglarza, a ten miał sporo miejsca, żeby rzucić okiem w pole karne i dograć do Wolskiego, któremu też nikt specjalnie nie przeszkadzał, a były pomocnik Stali Rzeszów ze spokojem, z pięciu metrów uderzył do siatki. Później goście nie pozwolili Polonii praktycznie na nic, aż do szóstej minuty doliczonego czasu gry. Wówczas Paweł Tomczyk świetnie odwrócił się w szesnastce i huknął na bramkę, ale świetną interwencją popisał się Budziłek, który odbił piłkę na poprzeczkę. Po chwili znowu poradził sobie z jeszcze jednym strzałem Tomczyka i żółto-biało-niebiescy zaliczyli czwarte zwycięstwo w sezonie 23/24.
Polonia Warszawa – Motor Lublin 0:1 (0:0)
Bramka: Wolski (77).
Polonia: Lemanowicz – Pawłowski (64 Fadecki), Kowalski-Haberek, Grudniewski (46 Majsterek), Kołodziejski (46 Wełna), Biedrzycki, Bajdur (80 Kluska), Koton, Marciniec, Michalski (68 Tomczyk), Kobusiński.
Motor: Budziłek – Wójcik, Szarek, Najemski (70 Rudol), Luberecki, M. Król, Lis (81 Sędzikowski), Wolski, Wojtkowski (64 Rybicki), Ceglarz (81 Gąsior), Śpiewak (63 Wełniak).
Żółte kartki: Marciniec, Kowalski-Haberek – Wojtkowski, M. Król.
Sędziował: Łukasz Karski (Słupsk).