Górnik Łęczna zremisował w niedzielę ze Stomilem Olsztyn 1:1 i od dziewięciu kolejek nie potrafi wgrać ligowego spotkania. Łęcznianom do końca sezonu pozostały jeszcze dwa mecze, a trener Kamil Kiereś nadal wierzy w upragnione przełamanie
Piłkarze z Olsztyna szybko wyszli w niedzielę na prowadzenie, ale nie cieszyli się z niego zbyt długo bo w piątek minucie Sergiej Krykun doprowadził do remisu. Później łęcznianie mieli kilka szans na zdobycie kolejnych bramek, ale z drugiej strony w doliczonym czasie gry przed porażką uchroniła ich poprzeczka. – Bardzo pragnęliśmy wygrać przed własną publicznością. Stworzyliśmy sobie sporo sytuacji. Co prawda szybko straciliśmy bramkę, ale odpowiedzieliśmy błyskawicznie trafieniem Krykuna po akcji, którą ćwiczyliśmy. Po przerwie dążyliśmy do zdobycia kolejnego gola, a Stomil bronił się na własnej połowie. Brakowało szczęścia bo na przykład po strzale Bartosza Śpiączki piłka otarła się o słupek – ocenił Kamil Kiereś, trener Górnika. – Drużyna bardzo się starała o to by wygrać to spotkanie, Niestety, nie udało się i boli nas to, że wciąż nie możemy zdobyć trzech punktów w starciu ligowym. Zdobyty punkt daje nam powrót do strefy barażowej i patrzymy już na dwa ostatnie mecze w tym sezonie. Musimy być do samego końca razem i mam nadzieję, że wspólnie sobie z tą sytuacją poradzimy – dodaje Kiereś.
W najbliższej kolejce zielono-czarni zmierzą się na wyjeździe z Zagłębiem Sosnowiec, które w ostatnim meczu 31 kolejki wysoko ograło w Niepołomicach tamtejszą Puszczę i zrobiło milowy krok w kierunku utrzymania na zapleczu PKO BP Ekstraklasy.