Rozmowa z Kacprem Rosą, bramkarzem Motoru Lublin
- Jak oceniasz najbliższego rywala?
– Arka to bardzo mocny zespół, który dodatkowo jest na fali i zajmuej fotel lidera. Zdajemy sobie z tego sprawę, musimy jednak podejść do tego meczu, jak do każdego innego – chcieć go wygrać. Trzeba utrzymać swoje DNA, zagrać mocniej w defensywie, myślę, że to nam się uda.
- Wygrana z Wisłą dodała skrzydeł drużynie?
– Tak, zwłaszcza na takim stadionie. To już jednak historia. Teraz skupiamy się na kolejnym rywalu i na tym, co się wydarzy w piątek. Na pewno będziemy gotowi i wykorzystamy swoje dobre momenty. Pokazaliśmy, że można wygrać z każdym, można i z arką. Jesteśmy mocni u siebie, bo mamy przewagę w postaci naszych kibiców, którzy zawsze są z nami. Zdajemy sobie sprawę z naszych mocnych stron, ale i mocnych stron Arki. Uważam, że będziemy bardzo dobrze przygotowani do piątkowego spotkania i że będzie dobrze.
- Chyba podczas meczu z Wisłą w Krakowie spodziewałeś się, że będziesz miał trochę więcej pracy?
– Tak, zawszę chcę też dać z siebie 100 procent i pokazać się z jak najlepszej strony. Jeżeli jednak zespół gra dobrze, to ja muszę wybronić to, co jest do wybronienia. Jeżeli gramy świetnie w defensywie, to znaczy, że wszystko dobrze się układa.
- Czy fakt, że gracie z liderem powoduje dodatkowy dreszczyk emocji?
– Nie narzucamy na siebie sztucznej presji. To będzie mecz, jak każdy inny. Podchodzimy do rywala tak samo. Analizy zawsze są tak samo dokładne, treningi również. Jesteśmy przygotowani na każdego przeciwnika, bez względu na to czy to lider tabeli, czy ostatni zespół. Każda drużyna w tej lidze jest bardzo silna.
- Jak przebiega rywalizacja z Łukaszem Budziłkiem?
– Jest bardzo zdrowa. Kiedy ja nie grałem, to pracowałem na 150 procent, żeby być numerem jeden. Teraz Łukasz również cały czas mocno pracuje i dzięki temu wzajemnie się napędzamy, a to na pewno ma pozytywne skutki.
- Jak oceniasz swoją dyspozycję w ostatnich meczach?
– Odczucia są takie, że ze względu na nasz blok defensywny jest mniej pracy niż zazwyczaj. Z Wisłą tak naprawdę miałem trzy interwencje. Nie były one jakieś kluczowe. Dodatkowo, była bramka, po sytuacji w której Goku bardzo dobrze się zachował. I to były tak naprawdę wszystkie moje kontakty z piłką. Podobnie było ze Stalą Rzeszów. Wpadły dwie bramki, może trzy razy dotknąłem piłkę i tyle. Są takie mecze, kiedy blok defensywny zabiera możliwość pracy, co jest dobre. Finalnie, jeżeli nie musimy bronić bramki, to brońmy sytuacji, które mogą nam zagrażać. Ja czuję się dobrze i pewnie, zespół mnie wspiera, czuję też poparcie trenerów, więc wszystko jest w porządku.
- W swoim CV masz Lechie Gdańsk. Czy to oznacza, że mecz z Arką będzie dla ciebie szczególny?
– Nie ma to dla mnie znaczenia. W Lechii na pewno dojrzałem jako zawodnik, ale teraz jestem w Motorze. Grałem w Lechii tala temu, nie jestem też z Gdańska, więc nie będzie dla mnie żadnych dodatkowych emocji. Arkę traktuję, jak każdego innego przeciwnika.
- Długo musiałeś czekać na swoją szansę w Motorze. Czy nie miałeś już momentów zwątpienia?
– Zdaję sobie sprawę, że pozycja bramkarza jest newralgiczna i że rzadko dokonuje się zmian. Jeżeli bramkarz gra, to nie ma podstaw, żeby coś zmieniać. Ja to rozumiem i rozumiałem, jak bronił Łukasz. Wszystko polega na tym, żeby być cierpliwym i pracować. W odpowiednim momencie trzeba wejść i dać zespołowi, to co najważniejsze. To mi się udało i cieszę się, że na ten moment mam zaufanie trenera i drużyny. Nigdy nie wątpiłem też, że praca mi czegoś nie da. Jeżeli się ciężko pracuje, to życie prędzej czy później odda. Myślę, że tak jest w każdej dziedzinie życia.