Trzy porażki z rzędu i wystarczy. W sobotę Górnik Łęczna zagra u siebie ze Stalą Stalowa Wola. Początek meczu zaplanowano na godz. 17.40. Bezpośrednią transmisję z tego spotkania przeprowadzi TVP 3 Regionalna.
Po kilku miesiącach przerwy zielono-czarni wrócili do gry w niezłym stylu. Prowadzili w Katowicach z tamtejszym GKS po bramce Pawła Wojciechowskiego i chociaż rywale szybko wyrównali, to goście cały czas byli groźni i mogli się pokusić o kolejne gole. Nawet mimo kontrowersyjnej czerwonej kartki, którą po godzinie gry obejrzał Bartłomiej Kalinkowski.
Górnik w dziesiątkę stworzył sobie kilka okazji jednak nie potrafił ich wykorzystać. W 77 minucie blisko drugiego trafienia dla przyjezdnych był zwłaszcza Tomasz Midzierski. Obrońca łęcznian strzelał głową, ale zamiast do siatki przymierzył w słupek. To zemściło się kilka chwil później, kiedy z najbliższej odległości Patryka Rojka pokonał Piotr Kurbiel.
Porażka oznaczała dla drużyna Kamila Kieresia spadek na trzecie miejsce w tabeli. Lider – Widzew Łódź wyprzedza Górnika o pięć „oczek”, a drugi GKS Katowice o dwa.
– Nie popełniliśmy zbyt wielu błędów, ale każdy, który nam się przydarzył gospodarze potrafili wykorzystać. Jest to dla nas smutny moment, widać dużą złość sportową w szatni. Jesteśmy na zero z punktami, ale po poziomie, który zaprezentowaliśmy uważam, że będziemy do końca liczyć się w grze o bezpośredni awans – zapewnia Kamil Kiereś, trener zielono-czarnych.
Dlatego w sobotę Paweł Sasin i spółka zrobią wszystko, żeby wrócić do wygrywania. To wcale nie będzie jednak łatwe, bo „Stalówka” walczy o przetrwanie. Obecnie zajmuje trzecie miejsce od końca i do bezpiecznej strefy tabeli traci cztery punkty.
Podopieczni Szymona Szydełki na pewno będą podbudowani swoim niedawnym występem. Przegrywali z wyżej notowaną Olimpią Elbląg 0:2 i to jeszcze w 88 minucie. Rezerwowy Kacper Śpiewak w samej końcówce zdążył jednak dwa razy wpisać się na listę strzelców i uratować remis dla swojego zespołu.
– Każdy mecz chcemy wygrać. Wiemy, że Stal to dla nas taki odwieczny rywal. Kibice też podchodzą specjalnie do tego meczu, a my nie chcemy ich zawieść i liczymy, że w końcu odbijemy się od dna – mówi Marcin Stromecki.