Motor Lublin przegrywał z Radunią Stężyca 0:2, ale w drugiej połowie odrobił straty i ostatecznie wywalczył jeden punkt. Jak bardzo ciekawe spotkanie oceniają trenerzy obu ekip?
Tomasz Broner (Radunia Stężyca)
– Uważam, że mecz mieliśmy pod kontrolą. Mieliśmy 2:0 i spokojne spotkanie. Niestety, muszę powiedzieć, że nie wygraliśmy z powodu decyzji o czerwonej kartce. Faul był na połowie, a kartka była niezasłużona. To spowodowało, że nie mieliśmy już kontroli nad meczem. Przy wyniku 2:2 my mieliśmy dwie doskonale sytuacje i tego żałujemy. Najbardziej tego, że wszystko mieliśmy pod kontrolą, a błąd sędziego spowodował nerwowość w naszej grze. Musieliśmy też zmienić ustawienie. Przyjechaliśmy przetrzebieni chorobami i kontuzjami, więc kadry też nie mieliśmy całej. Żal tego, że z 2:0 do przerwy kończymy spotkanie remisem, bo ten wynik nic nam w tym momencie nie daje. Musimy teraz czekać na to, co zrobi Lech. Protest z powodu sytuacji w końcówce spotkania? Nie chcemy żadnych afer, my skupiamy się na graniu. Na gorąco mogę powiedzieć, że to kuriozalna sytuacja i niedopuszczalna na tym poziomie. Uważam, że jak butelka poleciała za trzecim razem, to sędzia mógł zakończyć spotkanie. Nie dziwię się, że Kacper nie chciał wrócić do bramki, bo walczył o swoje zdrowie. Poleciała butelka, a za chwilę mogło polecieć coś ostrego.
Marek Saganowski (Motor Lublin)
– W pierwszej połowie zagraliśmy słabo i dostaliśmy dwie bramki. Nie mogliśmy się pozbierać i złapać rytmu. Postanowiliśmy wyjść ultra ofensywnie na drugą połowę. Chcieliśmy zaatakować wysoko i zagrać dwoma napastnikami. Poniekąd to się udało. W końcówce trochę się zrobił ping-pong, którego nie lubię. To my powinniśmy kontrolować spotkanie. Kartka dla mnie zasłużona, bo Maciek wychodził sam na sam. Fajnie, że wróciliśmy do meczu, strzeliliśmy dwie bramki, a w końcówce Wojtek Błyszko mógł strzelić na 3:2. Taka jest jednak piłka, brakowało nam Tomka Swędrowskiego, czy Filipa Wójcika, aczkolwiek Marcin Michota zagrał niezłe spotkanie. Przed nami są następne mecze. Zgadzamy się, że z pierwszą szóstką mamy problemy. Pamiętajmy, że jak zaczynaliśmy ligę, to przed nami były: Garbarnia, Lech II, czy Olimpia. Teraz ta czołówka inaczej wygląda. Musimy się optymalnie przygotować do baraży. Uważam, że dyspozycja dnia, dostosowanie się do przeciwnika i wyprowadzenie najlepszej jedenastki w optymalnej formie, to będą kluczowe sprawy. Mam nadzieję, że pierwszy mecz zagramy u siebie. Wydarzenia pozaboiskowe? Dziwię się ludziom, ale to są jednostki, które czekają pół roku, żeby wyrzucić swoją żółć. I ta żółć truje tych naszych kibiców i atmosferę. W drugiej połowie wielkie podziękowania dla naszych kibiców, którzy pokazali, jak ten doping powinien wyglądać. I ten doping dał nam energię, oni byli naszym 12 zawodnikiem. Wyobrażam sobie, że jak zagramy baraż u siebie, to doping będzie od pierwszej do ostatniej minuty. Kibicuje się nie tylko, jak się wygrywa, ale i jak się przegrywa. Wtedy trzeba dać z siebie wszystko, żeby podnieść zespół. I myślę, że kibice po przerwie nas podnieśli. Butelki? Sytuację troszeczkę zaognił bramkarz rywali. Można było odrzucić i grać dalej. Na wielu stadionach trzeba szybko zrobić swoje i zapomnieć o takich sytuacjach. Na pewno tak nie powinno jednak być i nie można obok tego przejść obojętnie.