Motor był o krok od cennego zwycięstwa w Kaliszu. Żółto-biało-niebiescy prowadzili z KKS od 55 minuty po bramce Krzysztofa Ropskiego. Niestety, gola i dwa punkty stracili w doliczonym czasie gry. W efekcie, obie drużyny dopisały do swojego konta po jednym „oczku”. Czy to sprawiedliwy wynik zdaniem trenerów?
Marek Saganowski (Motor Lublin)
– Przebieg spotkania w pierwszej połowie był dosyć wyrównany, tak jak cały mecz. My stworzyliśmy sobie dużo sytuacji, ale Kalisz też mógł coś zamienić na bramkę. Uważam jednak, że my mieliśmy dogodniejsze okazje, żeby wynik już w pierwszej połowie otworzyć. Jeżeli chodzi o drugą połowę, to do bramki kontrolowaliśmy grę. Wydaje mi się, że po tym golu czegoś nam zabrakło. Mieliśmy szybko dwie-trzy sytuacje, które powinniśmy zamienić na 2:0. Potem przeszło tsunami od Kalisza. Broniliśmy się, a to była tylko kwestia czasu, kiedy stracimy gola. Teraz na chłodno można powiedzieć, że gdyby ten mecz trwał dłużej, to kto wie, jak by się to dla nas skończyło. Dla mnie ważne jest to, że w trzecim meczu na ciężkim terenie jednak te 70 minut potrafiliśmy grać dobrze. Brakowało nam oddechu w końcówce, a zawodnicy mieli problemy fizyczne, to było już wyraźnie widać.
Ryszard Wieczorek (KKS Kalisz)
– Pierwsze pół godziny to był mecz w dwie strony. My mogliśmy strzelić, a później Motor też. Końcówka, ostatnie 15 minut pierwszej odsłony to nasza duża przewaga. Oczywiście sposób gry i przewaga, czyli napieranie na przeciwnika i dążenie do strzelenia gola ma też cel przyszłościowy. Tak to było po przerwie. Wiedziałem na co nas stać, a analizując przeciwnika zdawaliśmy sobie sprawę, że nasza przewaga w pewnym momencie pod względem motorycznym jeszcze dokładając zmiany przyniesie skutek. W końcówce naprawdę już dominowaliśmy i aż się prosiło o tego gola. Dla mnie największym problemem był jednak początek spotkania po przerwie. Pewne rzeczy ułożyliśmy sobie w szatni, ale przeciwnik trochę odpoczął i gra od początku była wyrównana. A my niestety straciliśmy w tym czasie bramkę. To samo było w Suwałkach. Po dobrych 45 minutach wróciliśmy na boisko i szybko dostaliśmy gola. Tak jak w meczu z Motorem. Potencjał tego zespołu jest jednak naprawdę duży. Cieszę się z gry zmienników, którzy są przyszłością tego klubu. To oni poderwali nas do takiej gry, dzięki której mogliśmy odwrócić losy meczu. Porażka na pewno nie byłaby dla nas sprawiedliwym wynikiem, bo w wielu fragmentach byliśmy lepszym zespołem. Trzeba jednak przyznać, że Motor też rozegrał dobre zawody.