To będzie wyjątkowy mecz dla Motoru Lublin. Raz, że po laniu w Krakowie piłkarze Marka Saganowskiego muszą się zrehabilitować. Dwa, że po wielu miesiącach oczekiwania na trybuny Areny wreszcie wracają kibice. Środowe spotkanie z GKS Katowice będzie mogło obejrzeć około czterech tysięcy widzów. Początek zawodów o godz. 18
Ostatni raz kibice mogli się pojawić na meczu z KKS Kalisz. A to było dawno temu, dokładnie 4 października 2020 roku. Po ponad ośmiu miesiącach atmosfera na Arenie Lublin znowu wróci do normalności. A żółto-biało-niebiescy spróbują udowodnić swoim fanom, że ostatnia porażka z Hutnikiem aż 0:5 to był jedynie wypadek przy pracy.
– To ogromne wydarzenie, że znowu będziemy mogli zagrać mecz z udziałem kibiców. Chyba będziemy musieli się uczyć tego od nowa. Na pewno cały zespół, jak i ja nie możemy się doczekać. Grać przy pełnych trybunach to zupełnie co innego – wyjaśnia „Sagan”.
I dodaje, co działo się w zespole po meczu w Krakowie. – Ciągle analizujemy co się wydarzyło w ostatnim spotkaniu. Widać było że kompletnie nie weszliśmy w mecz, nie widziałem żadnego ogniwa, które chciało scalić zespół. Problemy pojawiły się już po 10 minutach. Nie potrafiliśmy wziąć piłki i rozegrać akcji. Czym to było spowodowane? Nie wiem, ale analizujemy głęboko tę sytuację. Uważam, że troszeczkę pycha nas zjadła. W ostatnich pięciu meczach wygraliśmy trzy razy. Z Ostródą zagraliśmy bardzo dobrze, a na spotkanie z Hutnikiem wyszliśmy tak, jakby wszystko się nam należało. Sport uczy jednak pokory, dostaliśmy porządnego klapsa i postaramy się wyciągnąć wnioski – zapewnia szkoleniowiec Motoru.
Sztab szkoleniowy musiał też przeprowadzić poważną rozmowę z zawodnikami. – Tak, jak mówiłem po końcowym gwizdku: nie wyobrażałem sobie, że można przejść obok tej porażki obojętnie, bo to nie była zwykła porażka, tylko blamaż. Musieliśmy sobie wszystko wytłumaczyć. Padły mocne i męskie słowa, ale mam nadzieję, że to pomoże, żeby drużyna była bardziej skoncentrowana. Można przegrać, ale na pewno nie w takim stylu – przekonuje trener Saganowski.
Jak wygląda sytuacja kadrowa gospodarzy? Wiadomo, że nadal niezdolni do gry są Arkadiusz Najemski i Piotr Kusiński. Po operacji kolana jest już także Marcin Michota. Teraz czeka go około 6-9 miesięcy przerwy. Z powodu urazu już w pierwszej połowie meczu z Hutnikiem boisko musiał opuścić Rafał Król. Dodatkowo czwartą żółtą kartkę w obecnych rozgrywkach w Krakowie obejrzał Filip Wójcik, ostatnio motor napędowy akcji ofensywnych ekipy z Lublina. Po przymusowej pauzie z tych samych względów na boisko wróci za to Paweł Moskwik.
W trzech ostatnich meczach drużyna z Katowic nie wygrała ani razu. Co więcej, w sześciu spotkaniach uzbierała zaledwie pięć „oczek”. Mimo to nadal utrzymuje drugie miejsce w tabeli. Jakiego meczu spodziewają się w środę żółto-biało-niebiescy? – To na pewno wymagający przeciwnik, który ma doświadczony zespół. Grają systemem 4-4-2 i naprawdę potrafią grać w piłkę. Są groźni w kontrach, a szybki atak nie stwarza im żadnego problemu – ocenia przeciwnika „Sagan”.
– Z takim przeciwnikiem każdy chce grać. Uważam, że to będzie otwarty mecz. Na pewno spotkanie pokaże, który zespół ma więcej jakości. Uważam też, że bez względu na ostatnie wyniki GKS to nadal ta sama drużyna. Jak tylko złapie wiatr w żagle, to jest bardzo mocna. My gramy jednak u siebie i w końcu będziemy mieli wsparcie naszych kibiców. Będziemy chcieli pokazać, że ten dobry występ z Sokołem Ostróda wcale nie był przypadkiem i że ten zespół potrafi i ma jakość, żeby grać z najlepszymi – zapowiada opiekun klubu z Lublina.
W środę będzie można jeszcze dostać ostatnie bilety. Będą one dostępne w kasie Areny od godz. 14. Stadion będzie otwarty dla kibiców od godz. 17.