Kontuzje w rundzie jesiennej spowodowały, że Marek Saganowski często nie miał do dyspozycji pełnej kadry. Jak sytuacja wygląda na początku zimowych przygotowań? Nadal nie wszyscy piłkarze mogą uczestniczyć w treningach. Kolejna przerwa w grze czeka Adriana Dudzińskiego.
W lecie okres przygotowawczy stracili: Tomasz Swędrowski i Adam Ryczkowski. Jak to się odbiło na formie obu zawodników widać po ich statystykach. „Swędro”, który od lat był motorem napędowym drużyny w ofensywie zakończył pierwszą część sezonu bez gola. W 18 meczach ligowych zapisał na swoim koncie tylko dwie asysty. A ten zawodnik rozgrywki 2020/2021 zakończył przecież z dorobkiem: 10 bramek i trzech asyst.
Kibice sporo sobie obiecywali także po transferze Ryczkowskiego. Były skrzydłowy Legii Warszawa i Górnika Zabrze miał być z miejsca wielkim wzmocnieniem ofensywy. W końcu na tym samym poziomie, w poprzednim sezonie w 18 występach zanotował: siedem trafień i dwie asysty. A tymczasem w koszulce Motoru cały czas czeka na premierowego gola, czy ostatnie podanie.
– Sam nie wiem do końca, z czego to mogło wynikać, nie szukam usprawiedliwień. Trzeba wziąć to na klatę i liczyć się z krytyką. Piłka to sport, w którym liczą się gole, dlatego chcę to zmienić na wiosnę – mówił nam niedawno zawodnik.
Urazów było jednak więcej. – Na pewno mieliśmy w zespole sporo kontuzji. Tomek Swędrowski był po zabiegu, Adam Ryczkowski też przyszedł dopiero tydzień przed ligą. Bardzo dużo mieliśmy takich sytuacji, kiedy zawodnicy nam wypadali, bo trzeba też wspomnieć, że Arek Najemski i Piotrek Kusiński też wracali po kontuzjach. A do tego Maciek Firlej i Tomek Kołbon również się leczyli – wyjaśnia Marek Saganowski.
Szkoleniowiec ma jednak nadzieję, że najgorsze już za jego piłkarzami. – Kontuzje zdecydowanie utrudniały nam życie jesienią. Na Tomka bardzo liczyliśmy i nadal liczymy, ale najpierw pojawił się uraz w ostatnim sparingu, a później, kiedy w końcu był zdrowy i wracał do formy, to podczas meczu z Legią znowu musiał szybko zejść. Mam jednak nadzieję, że chłopaki przystosowali się już do naszych treningów i tych urazów będzie zdecydowanie mniej. Oby pech nas już omijał – dodaje szkoleniowiec ekipy z Lublina.
Trener Saganowski na razie nie może korzystać z usług Adriana Dudzińskiego. Prawy obrońca miał świetne wejście do drużyny, bo po trzech kolejkach miał już na koncie dwie bramki. Niestety, później przyplątał się uraz pachwiny, którego do dzisiaj 20-latek nie może wyleczyć. – Adriana nadal brakuje i raczej nie wróci do zajęć wcześniej niż pod koniec lutego. Ciągle chodzi o problem z pachwiną. Podczas piątkowego treningu nie było z nami także: Arka Najemskiego i Piotrka Kusińskiego. To jednak delikatnie dolegliwości, nie było sensu brać ich na zajęcia, kiedy nie byli w pełni sił. Do tego chory jest Wojtek Błyszko – wyjaśnia trener Saganowski.
Trzeba dodać, że niezdolny do gry jest nadal czekający na debiut w żółto-iało-niebieskich Victor Massaia. Brazylijczyk cały czas przechodzi rehabilitację po kontuzji kolana. Według planu ma ją jednak zakończyć dopiero w maju. A to oznacza, że w tym sezonie będzie mu bardzo ciężko pojawić się na boisku.
Sparing z Tomasovią w Lubartowie?
Wszystko wskazuje na to, że Motor swój drugi mecz kontrolny podczas zimowych przygotowań rozegra nie na bocznym boisku Areny Lublin, a w Lubartowie. W środę, 26 stycznia Michał Fidziukiewicz i spółka mają się zmierzyć z Tomasovią Tomaszów Lubelski. Zawody zaplanowano ostatecznie na godz. 13, właśnie w Lubartowie.
– Szczerze mówiąc nasze sztuczne boisko nie jest dobrze przygotowane. W sobotę jedziemy na trening do Lubartowa i zobaczymy, jakie tam są warunki. Jeżeli podobne, jak w Lublinie, to wiadomo, że zagramy u nas. Z tego co się jednak orientuję, w Lubartowie sztuczna nawierzchnia jest w lepszym stanie i raczej z Tomasovią zagramy tam – wyjaśnia trener Saganowski.
Pierwszy sparing Motor ma zaplanowany na 22 stycznia. Wówczas w Łodzi zagra z tamtejszym ŁKS.