Rozmowa z Adamem Ryczkowskim, zawodnikiem Motoru Lublin
- Jak pan ocenia pierwszą rundę w nowym klubie? Chyba jednak wszyscy spodziewali się trochę więcej…
– Na pewno oczekiwania moje i innych były większe i nie ma co się oszukiwać, ale najważniejsze to teraz skupić się na okresie przygotowawczym. Tamto już było i jedyne, na czym się teraz koncentruję, to dobrze przepracowana zima, która przed nami, bo przeszłości już nie zmienię.
- Dawno nie miał pan pewnie rundy bez gola, czy asysty? I z czego to tak naprawdę wynikało? Kontuzja w okresie przygotowawczym na pewno zrobiła swoje…
– Sam nie wiem do końca, z czego to mogło wynikać, nie szukam usprawiedliwień. Trzeba wziąć to na klatę i liczyć się z krytyką. Piłka to sport, w którym liczą się gole, dlatego chcę to zmienić na wiosnę.
- Pewnie im dłużej się czeka na pierwszą bramkę w nowych barwach, tym presja robi się coraz większa i jest jeszcze trudniej o przełamanie…
– Przychodzą złe emocje i myśli, ale w tym sporcie trzeba to balansować i kontrolować. Dużo było sytuacji, gdzie brakowało bardzo mało, nawet centymetrów. Było to denerwujące i frustrujące. Presja była, jest i będzie, a w tym klubie trzeba się z nią liczyć, dlatego zrobię wszystko co w mojej mocy, aby wiosną wyglądało to dużo lepiej.
- Ten ostatni mecz w 2021 roku ze Śląskiem II Wrocław pozwoli chyba z optymizmem czekać na drugą część sezonu? Miał pan duży udział przy drugim golu dla Motoru…
– To był bardzo dobry mecz w naszym wykonaniu. Kontrolowaliśmy go i podobnie jak w pierwszej połowie trzeba powielać takie momenty na wiosnę, a osiągniemy to co sobie założyliśmy.
- Jak bardzo jesteście rozczarowani, że przezimujecie przerwę w rozgrywkach dopiero na siódmym miejscu w tabeli?
– Na pewno czuć niedosyt, ta seria siedmiu meczów bez zwycięstwa sprawiła, że jesteśmy w tym miejscu, w którym jesteśmy. Chcieliśmy osiągnąć lepszy rezultat na półmetku. Mamy dużo jakości w zespole, a także potencjał zarówno drużynowy jak i indywidualny, który trzeba wykorzystać.
- Którego meczu najbardziej żałujecie? Może tego z Sokołem Ostróda, albo remisu u siebie ze Zniczem Pruszków, kiedy już do przerwy powinno być przynajmniej 3:0?
– Wszystkie mecze z głupio pogubionymi punktami bolały. Ze zniczem mogliśmy szybciej zamknąć mecz i nie byłoby tematu. Na wiosnę musimy zabijać mecze tak, jak np. z Hutnikiem Kraków. Musimy też poprawić kontrolę gdy wygrywamy 1:0, być cały czas skoncentrowani. Możemy wygrać z każdym w tej lidze i w nadchodzącej rundzie damy z siebie wszystko.
- Wiosną czeka was trudne zadanie, bo nie będzie łatwo wyprzedzić Stali Rzeszów i Chojniczanki?
– Na pewno jest to duże wyzwanie, ale musimy wierzyć do końca i w każdym nadchodzącym meczu być konsekwentnym i skutecznym w ataku i obronie. Wiemy o co gramy. Od 10 stycznia cała drużyna będzie nastawiona na ciężką pracę. Będzie to wymagało dużo charakteru i wiary lecz wszystko jest możliwe i postaramy się, żeby na koniec sezonu cieszyć się z osiągniętego celu.
- Mecz Pucharu Polski z Legią Warszawa był dla pana wyjątkowy nawet mimo krótkiego występu?
– Może nie był wyjątkowy, ale dla mnie mecze z Legią zawsze wzbudzają trochę dodatkowych emocji.