Rozmowa z Rafałem Grodzickim, piłkarzem Motoru Lublin
- Muszę zacząć od pytania o zdrowie, bo mecz z Górnikiem Łęczna zakończył pan na noszach...
– Powiem szczerze, że miałem czarne myśli w głowie, kiedy wydarzyła się ta sytuacja w Łęcznej. Myślałem że mam złamany piszczel. Na szczęście okazało się, że to było tylko mocne uderzenie w nerw. No i skończyło się na strachu. Dwa dni później wyszedłem już na trening. Normalnie ćwiczyłem i przeszedłem razem z drużyną mikrocykl przed sparingiem ze Stalą Rzeszów, a później wystąpiłem w tym spotkaniu. Jeżeli nic się w najbliższym czasie nie wydarzy, to mam nadzieję, że będę brany pod uwagę przy ustalaniu składu na inaugurację nowego sezonu. Nic mi już nie dokucza, więc jestem gotowy.
- To dobre wieści dla trenera, bo macie trochę problemów z kontuzjami, zwłaszcza w defensywie...
– To prawda. W ostatnim czasie wypadło nam dwóch, nominalnych stoperów. Ariel Wawszczyk nie trenuje od dłuższego czasu, a z urazem zmagał się także Darek Łukasik. Z tego powodu trener sprawdzał inne rozwiązania na środku defensywy i trzeba przyznać, że wyszło całkiem nieźle.
- Wynik w próbie generalnej ze Stalą Rzeszów zrobił wrażenie. W końcu pokonaliście 3:0 uczestnika barażów o I ligę. Było tak dobrze, jak wskazuje końcowy rezultat?
– Nie chcę mówić za dużo, ale naprawdę uważam, że możemy być zadowoleni z tego meczu. Owszem, w drugiej połowie rywale wyszli na boisko takim bardziej testowym i młodzieżowym składem. W pierwszej odsłonie grali jednak zawodnicy, którzy stanowią o sile tej drużyny. Chyba nie skłamię, jak powiem, że to my stawialiśmy warunki. Może nie dominowaliśmy, ale graliśmy dokładnie tak, jak chcieliśmy. Nieźle wychodził nam wysoki pressing i dobrze wyglądaliśmy pod względem fizycznym. Uważam, że naprawdę jesteśmy świetnie przygotowani. Trzeba pamiętać, że to był tylko mecz towarzyski, bez presji i punktów do zdobycia. Widać jednak, że chłopaki, którzy do nas dołączyli szybko wkomponowali się w zespół i jeszcze podniosą nasze walory.
- Nie możecie się już doczekać sobotniej inauguracji? W końcu ostatni raz o punkty walczyliście na początku marca...
– Oczywiście. Widać to na każdym treningu, jak duża jest mobilizacja. W środę mieliśmy okazję ćwiczyć na głównej płycie i było wdać, że wszyscy tęsknią za boiskiem. Powiem szczerze, że bardzo, bardzo chcemy już wrócić do gry.
- Chyba dobrze się złożyło, że Znicz Pruszków niedawno przyjechał na sparing do Łęcznej. Była okazja, żeby na spokojnie przyjrzeć się pierwszemu, ligowemu rywalowi...
– Na pewno tak. Mogliśmy zobaczyć mocne strony przeciwnika i w ogóle styl grania Znicza. Wiadomo, że to się może zmienić w meczu ligowym, bo niewykluczone, że trener rywali zastosuje inną taktykę. Myślę jednak, że notatki i wideo z tego sparingu bardzo się przydadzą. Nie mówię, że dzięki temu będzie łatwiej, ale na pewno lżej, bo mamy konkretne informacje.
- Jakiego meczu spodziewacie się w sobotę? Znicz to na pewno bardzo doświadczona drużyna...
– Szczerze mówiąc nie ma różnicy z kim zaczynamy ligę. Nie chcę, żeby zabrzmiało to źle, czy że jesteśmy zbyt pewni siebie. Uważam jednak, że trzeba się skupiać przede wszystkim na sobie. Uwypuklić swoje zalety i schować wady. Wiemy, jaką mamy drużynę i gdzie są nasze słabsze strony. Przyjeżdża rywal z doświadczeniem drugoligowym, o którym mamy troszeczkę informacji, jeżeli chcemy wygrać, to musimy zagrać naszą piłkę i skupić się na sobie. Na pewno trzeba wystrzegać się błędów. Jeżeli jednak zagramy tak, jak w pierwszej połowie przeciwko Górnikowi Łęczna, czy ze Stalą Rzeszów, to Znicz nie będzie miał za wiele do powiedzenia.