Brak skuteczności, błędy indywidualne i trochę pecha. To przyczyny niedzielnej porażki Motoru Lublin w Chorzowie. W finale baraży o awans do Fortuna I Ligi Ruch rozbił drużynę Marka Saganowskiego aż 4:0. A to oznacza, że żółto-biało-niebiescy plany gry na zapleczu ekstraklasy muszą odłożyć o kolejny rok
Niestety, tym razem mecz nie ułożył się dobrze dla ekipy z Lublina. Już w siódmej minucie to gospodarze otworzyli wynik. Akcję na lewym skrzydle rozpoczął świetnie dysponowany Tomasz Wójtowicz.
Piłkę przed polem karnym przejął Tomasz Foszmańczyk i zdecydował się na strzał. Pechowo ręką zagrał Tomasz Kołbon i arbiter nie wahał się przed wskazaniem na „wapno”. Piłkę 11 metrów od bramki ustawił Michał Mokrzycki i spokojnie wyczekał Sebastiana Madejskiego. Bramkarz poszedł w jedną stronę, zawodnik Ruchu uderzył w drugą i było 1:0.
Kolejne fragmenty? Na pewno oglądaliśmy ciekawy i emocjonujący mecz. Kilkadziesiąt sekund później Daniel Szczepan zabrał piłkę Rafałowi Królowi, pognał na bramkę i uderzył z ostrego kąta w Madejskiego. Szczepan dawał się obrońcom mocno we znaki i ciągle czyhał na ich błąd.
A poważna wpadka przydarzyła się Bartoszowi Zbiciakowi w 26 minucie. Młody obrońca, który do tej pory był pewny w swoich interwencjach tym razem źle opanował piłkę i zagrał ją lekko do… Szczepana. A ten w sytuacji jeden na jeden z bramkarzem strzelił na 2:0.
Podopieczni Marka Saganowskiego znaleźli się w trudnej sytuacji, ale przy lepszej skuteczności szybko mogli złapać kontakt z rywalami. W 28 minucie Maciej Firlej naciskany przez obrońcę uderzył prosto w bramkarza. Ten sam gracz niedługo później świetnie „urwał” się dwóm rywalom, ale bardzo dobrze zachował się Jakub Bielecki, który wyszedł z bramki, skrócił kąt i napastnik gości uderzył prosto w niego.
Najlepszą szansę Firlej zmarnował w końcówce pierwszej odsłony, kiedy stanął oko w oko z Bieleckim. Za długo zbierał się jednak do strzału. Na koniec spojrzał jeszcze, jak ustawiony jest bramkarz i w tym momencie wślizgiem zablokował go w ostatniej chwili Rusłan Zubkov.
Żółto-biało-niebiescy nie mieli już nic do stracenia, więc od razu po przerwie „Sagan” posłał na boisko trzech nowych zawodników, w tym Michała Fidzukiewicza i Jakuba Koseckiego. Szybko nadarzyła się świetna okazja na gola. Po wrzutce Tomasza Swędrowskiego ręką zagrał Patryk Sikora i sędzia znowu podyktował rzut karny. Niestety, Rafał Król pomylił się o centymetry i przymierzył w słupek.
Kolejne minuty to kilka udanych akcji Koseckiego. Szkoda tylko, że bez efektu bramkowego. Tuż po godzinie gry niewiele do szczęścia zabrakło za to Janoszce, który przymierzył w poprzeczkę. A w 65 minucie za pudło z karnego mógł się zrehabilitować Król. Ponownie nie trafił jednak w bramkę. 180 sekund później było po meczu. Janoszka odebrał piłkę Damianowi Sędzikowskiemu i w odpowiednim momencie zagrał do Szczepana, który z ostrego kąta przymierzył do siatki idealnie po długim rogu.
O tym, że to nie był dzień Motoru przekonaliśmy się raz jeszcze w 77 minucie, kiedy z pięciu metrów Fidziukiewicz strzelił głową prosto w Bieleckiego. Na koniec bohater spotkania i najlepszy zawodnik na boisku – Szczepan skompletował hat-tricka, a przy okazji ustalił wynik na 4:0.
Ruch Chorzów – Motor Lublin 4:0 (2:0)
Bramki: Mokrzycki (7-z karnego), Szczepan (26, 68, 84).
Ruch: Bielecki – Kasolik, Zubkov, Szywacz, Sikora (84 Wyroba), Mokrzycki, Żuk, Janoszka (75 Marković), Foszmańczyk (67 Stępień), Wójtowicz (84 Malec), Szczepan.
Motor: Madejski – Wójcik, Zbiciak, Najemski, Rozmus (46 Moskwik), Król (73 Ceglarz), Swędrowski, Kołbon (46 Fidziukiewicz), Sędzikowski (86 Polak), Ryczkowski (46 Kosecki), Firlej.
Żółte kartki: Szczepan, Szywacz – Wójcik, Swędrowski, Kołbon, Król, Firlej.
Sędziował: Daniel Stefański (Bydgoszcz). Widzów: 9300.