Punkt w starciu z liderem tabeli wywalczyli w sobotę piłkarze Motoru. Drużyna Marka Saganowskiego prowadziła w Rzeszowie ze Stalą, ale rywale wyrównali jeszcze przed przerwą. I zawody zakończyły się remisem 1:1. Żółto-biało-niebiescy zdecydowanie lepiej spisali się w pierwszej połowie.
Goście bardzo dobrze rozpoczęli spotkanie. Podchodzili wysoko do rywali i nie pozwalali im rozgrywać akcji. A sami nie mieli problemów, aby znaleźć się pod bramką Stali. Gorzej było jednak z ostatnim podaniem lub decyzją o strzale.
Co ciekawe, w 29 minucie zdecydowanie najlepszą sytuację wypracowali sobie gospodarze. Po rzucie rożnym Motoru źle w szesnastkę dogrywał Damian Sędzikowski. Długa piłka do Patryka Małeckiego, błąd Filipa Wójcika i „Mały” bieg sam na Sebastiana Madejskiego. A dodatkowo po prawej stronie miał niepilnowanego Kacpra Sadłochę. Zamiast dograć do kolegi, który wpakowałby piłkę do „pustaka” były gracz Wisły Kraków sam chciał zdobyć gola i przegrał pojedynek z bramkarzem.
Ciekawie zrobiło się w końcówce pierwszej połowy. Najpierw Maciej Firlej uderzał po krótkim rogu, ale wywalczył tylko rzut rożny. Po chwili napastnik ekipy z Lublina dopadł do bezpańskiej piłki przed polem karnym Stali i od razu huknął na bramkę. I okazało się, że to była świetna decyzja, bo futbolówka wylądowała w siatce, a zespół trenera Saganowskiego zasłużenie objął prowadzenie.
Niestety, żółto-biało-niebiescy nie potrafili utrzymać korzystnego wyniku. W doliczonym czasie gry miejscowi mieli nawet trzy okazje. Najpierw po rzucie wolnym dwóch graczy Stali dobrze wbiegało w pole karne, ale sobie przeszkodzili i strzał okazał się niecelny. Druga próba wyszła zdecydowanie lepiej. Sadłocha bardzo dobrze dośrodkował z prawej strony do wbiegającego z drugiej linii Krzysztofa Danielewicza, a ten „zgasił” piłkę na klatę i huknął z bliska na 1:1.
Po chwili za wcześniejsze pudło mógł się zrehabilitować Małecki. Tym razem doświadczony zawodnik kiwał przed szesnastką, wpadł w pole karne, ale na koniec uderzał z ostrego kąta prosto w Madejskiego.
W drugiej połowie brakowało stuprocentowych sytuacji. Ekipa z Rzeszowa zdecydowanie przejęła inicjatywę, a goście wyprowadzali nieliczne kontry. W 52 minucie nieporozumienie Jakuba Świecińskiego z Madejskim o mały włos nie skończyło się „swojakiem” tego pierwszego. Później z dystansu uderzali: Danielewicz i Dominik Marczuk, ale bez powodzenia.
Po kwadransie trener Saganowski zdecydował się na pierwsze zmiany, żeby rozruszać swój zespół, ale ani: Jakub Kosecki, ani Dmitri Mandricenco niczym specjalnym się nie wyróżnili. Niedługo później niezłą akcję przeprowadzili: Sędzikowski i Firlej, ale ten drugi w ostatniej chwili został zatrzymany przez Łukasza Górę. Minęło kilkadziesiąt sekund i wydawało się, że może być rzut karny dla żółto-biało-niebieskich, po tym, jak bramkarz rywali staranował Swędrowskiego. Arbiter nie użył jednak gwizdka. „Swędro” za chwilę huknął z rzutu wolnego, ale dobrze spisał się golkiper Stali.
Kolejne minuty to przewaga lidera tabeli, który posyłał mnóstwo dośrodkowań w szesnastkę przeciwnika. Niewiele jednak z tego wynikało. W doliczonym czasie gry niewiele zabrakło, a Michał Fidziukiewicz wyszedłby sam na sam z Wiktorem Kaczorowskim. Znowu w kluczowym momencie dobrą interwencją popisał się jednak Bartosz Wolski. I ostatecznie spotkanie w Rzeszowie zakończyło się podziałem punktów.
Dzięki temu lublinianie zrównali się punktami z trzecim Ruchem Chorzów. „Niebiescy” swój mecz grają jednak dopiero dzisiaj o 19.45 w Elblągu.
Stal Rzeszów – Motor Lublin 1:1 (1:1)
Bramki: Danielewicz (45+2) – Firlej (38).
Stal: Kaczorowski – Marczuk, Góra, Oleksy, Głowacki, Poczobut (90 Szczypek), Danielewicz, Wolski, Sadłocha (72 Piątek), Małecki, Prokić.
Motor: Madejski – Wójcik, Błyszko, Świeciński, Rozmus, Swędrowski, Kołbon (74 Król), Ceglarz (60 Mandricenco), Sędzikowski (81 Polak), Ryczkowski (60 Kosecki), Firlej (74 Fidziukiewicz).
Żółte kartki: Poczobut, Małecki – Wójcik.
Sędziował: Albert Różycki (Łódź).