Rozmowa ze Stanisławem Szpyrką, nowym trenerem Motoru Lublin.
- Czy trzeba było pana przekonywać na przenosiny do Motoru Lublin?
– Tak naprawdę sama nazwa klubu robi duże wrażenie. Wydaje mi się, że każdy młody trener zdecydowałby się na prowadzenie takiej drużyny. Wiemy, że klub ma świetnych kibiców i wspaniały stadion. Nie było tutaj zbyt dużych argumentów ze strony właściciela, żeby mnie przekonać, raczej informacja, że moja osoba jest w kręgu zainteresowań. Decyzja była natychmiastowa, że podejmuję się pracy w Motorze. Ogólnie nasze rozmowy były długie, ale dotyczyły: podejścia do zawodników, wizji na drużynę, czy w jaki sposób będę chciał pracować z zawodnikami i jaki mamy cel ukierunkowania zespołu. Bardziej skupiamy się na pracy indywidualnej, żeby rozwijać zawodników i wypracować swój styl. Słyszałem wiele opinii na temat klubu, ale dla mnie praca w piłce zawsze wiąże się z presją i to jest normalne. Trzeba tylko nauczyć się z nią żyć.
- Jakie są pierwsze wrażenia po kilku treningach z drużyną?
– Jestem zadowolony z tego co zobaczyłem w Lublinie. Jest niesamowity stadion, który zasługuje na ekstraklasę, a do tego kibice i ludzie wokół klubu. Lublin zasługuje na wyższą ligę. Teraz my musimy zrobić wszystko, żeby jak najlepiej się przygotować do nowego sezonu. Skupiamy się na codziennych treningach i pracy.
- Nie miał pan obaw przed objęciem zespołu z Lublina?
– Nie, bo od zawsze chciałem być trenerem. Ta praca, to dla mnie spełnienie marzeń. Cieszę się, że będę mógł współpracować z takimi zawodnikami i ludźmi. Presja ma nas rozwijać, a nie przeszkadzać.
- Kto tak naprawdę podjął decyzję o tym, żeby nie przedłużać kontraktów z kilkoma zawodnikami? Czy te kilka treningów wystarczyło, żeby zdecydować, dla kogo jest miejsce, a dla kogo nie?
– Mogę powiedzieć, że taka decyzja po prostu zapadła, a my skupiamy się na tym co zrobić, żeby teraz wzmocnić kadrę i przygotować zawodników, żeby wpasowali się w nasz system gry. Skupiamy się nad tym co przed nami, a nie na tym, co za nami. Teraz bardzo potrzebne są nam wzmocnienia. I nad pracujemy, chcemy jak najszybciej dokonać transferów i skompletować drużynę, która będzie do naszej dyspozycji podczas sezonu.
- Przed wami trudne zadanie, bo czasu na zbudowanie drużyny w lecie nie ma zbyt dużo…
– Na to również nie mamy wpływu. Wiemy, jaki jest teraz okres. I pracujemy nad tym, żeby w tym krótkim czasie, jak najbardziej optymalnie przygotować się do ligi. Na razie mamy dwóch nowych zawodników. Cały czas jest też z nami grono testowanych piłkarzy. Wolimy w pewnych momentach poczekać, żeby decyzja na temat transferów była przemyślana. Żeby nowi zawodnicy pomogli w rozwoju drużyny, potrzeba do tego chłodnej głowy przy podejmowaniu decyzji.
- A jak ocenia pan obecny stan kadry zespołu?
– Zawodnicy mają tutaj duży potencjał piłkarski i duże umiejętności indywidualne. Chcemy tak przygotować drużynę, żeby te umiejętności były widoczne na boisku. Do tego trzeba będzie jednak także wkomponować nowych piłkarzy, którzy to wszystko poprawią.
- Czy można się spodziewać, że ubytków w kadrze będzie jeszcze więcej? Od dawna mówi się chociażby o Sebastianie Madejskim, a czy w ogóle wiążecie jeszcze przyszłość z Dmitrim Mandricenco?
– Podjęliśmy decyzję o nie przedłużaniu umów z niektórymi zawodnikami, chcieliśmy ich poinformować o tym, jak najszybciej i skupić się na tych, z którymi chcemy dalej współpracować. Nie jest powiedziane, że nie będzie transferów w obydwie strony. Z całą pewnością będą transfery do Motoru, zawodników, którzy mają zwiększyć możliwości w kadrze i sprawić, że drużyna będzie jeszcze bardziej wartościowa. Co do konkretów, to zawodnik z Mołdawii przebywał jeszcze do niedawna poza granicami Polski, a Sebastian Madejski był kontuzjowany, więc ciężko się wypowiadać na te tematy.
- A czy był pan zaskoczony, że właściciel Motoru jednak zdecydował się powierzyć rolę trenera tak niedoświadczonemu trenerowi?
– Zaskoczony nie, ale na pewno zadowolony.
- A czy dostał pan czas na spokojną pracę, czy jednak od razu będą wymagane określone rezultaty?
– W piłce nożnej nie ma spokoju, tylko presja, a my musimy sobie z tym poradzić.
- Co z celem na nowy sezon, można w ogóle powiedzieć, że Motor będzie walczył o awans?
– Na razie naszym celem będzie wygranie najbliższego meczu. Wizja kibiców i klubu jest jednak jednoznaczna. Na razie musimy się jednak, jak najlepiej przygotować.
- Młody wiek trenera nie będzie problemem w kontaktach z zawodnikami?
– Każdy trener ma swoją wizję i swoje podeście. Jeżeli zawodnicy zauważą dobrą organizację, wizję i pomysł, to wydaje się, ze wiek nie będzie miał wielkiego znaczenia. Może mieć, ale uważam, że najważniejsze jest to, żeby skupić się na pracy i na wspólnej wizji. A do tego, żeby zawodnicy wiedzieli, w jaki sposób chcemy grać. Najważniejsze, żeby piłkarze ufali sztabowi szkoleniowemu, a trenerzy zawodnikom.
- Jaki Motor chce pan widzieć na boisku? Po podpisaniu umowy mówił pan o ofensywnej grze…
– Chcę przede wszystkim widzieć zadowolonych zawodników, którzy najpierw swoją ciężką pracą na treningach, a później podczas meczu pokażą, że w 100 procentach będą walczyć, żeby wygrać każde spotkanie.
- Ma pan jakichś trenerów, na których się wzoruje?
– Spoglądam na wielu szkoleniowców, ale nie mam jednej osoby, która byłaby moim autorytetem. Skupiam się na sobie, na zawodnikach i na Motorze Lublin.
- Czy można się spodziewać, że zawodnicy z akademii Motoru dostaną teraz poważną szansę?
– Od razu od kiedy rozpocząłem prace w Lublinie na naszych treningach pojawili się utalentowani zawodnicy z akademii i dostaną swoją szansę. Nie mogę obiecać, że na pewno wystąpią w meczach. Dostaną szansę i będą systematycznie z nami trenować, ale to od nich będzie zależało, czy ją wykorzystają.