Wystarczyło zdobyć trzy punkty w niedzielnym meczu ze Stalą Rzeszów, a w Łęcznej już byłaby I liga. Znowu okazało się jednak, że łatwiej powiedzieć niż zrobić. Zielono-czarni dwa razy prowadzili, ale zawody ostatecznie zakończyły się remisem 2:2. A to oznacza, że w grze o bezpośredni awans nadal są także Widzew i GKS Katowice. Jak trenerzy oceniają niedzielne zawody na stadionie w Łęcznej?
Marcin Wołowiec (Stal Rzeszów)
– Na pewno spotkanie dostarczyło wielu emocji. Cieszymy się z punktu, bo musieliśmy o niego powalczyć. Dwa razy traciliśmy gole i dwukrotnie potrafiliśmy wyciągnąć wynik. Gratuluję mojemu zespołowi, bo wiem, że ich postawa była godna i myślę, że ten wynik jest sprawiedliwy, a punkt zasłużony. Mam nadzieję, że w ostatnim meczu powalczymy o zwycięstwo i przy dobrych wiatrach znajdziemy się w szóstce. A dzięki temu powalczymy o coś więcej. Na boisku w Łęcznej było widać, że grają ze sobą dobre zespoły, zasługujące na to, żeby próbować swoich sił w wyższej lidze. Boisko wszystko zweryfikuje i mam nadzieję, że ostatnia kolejka zakończy się dobrze i dla nas i dla gospodarzy.
Kamil Kiereś (Górnik Łęczna)
– Założyliśmy sobie przed meczem, że pomimo emocji i poziomu adrenaliny musimy oddychać i starać się realizować nasze założenia. Mieliśmy grać zdecydowanie i pokazać się w akcentach piłkarskich. Od początku można powiedzieć, że to było widoczne, bo zaatakowaliśmy i szybko strzeliliśmy bramkę. Moment nieuwagi kosztował nas za chwilę stratę gola, ale po nim nastąpiła dobra reakcja zespołu. Trochę wyżej ustawiliśmy grę obronną, odbieraliśmy więcej piłek i dominowaliśmy w tym fragmencie meczu. Stworzyliśmy też kilka sytuacji i jedną wykorzystaliśmy. Można jednak żałować, że nie podwyższyliśmy prowadzenia do przerwy na 3:1. W drugiej połowie zakładaliśmy, że nie będziemy się cofać, ale szukać trzeciego gola. I stworzyliśmy kilka kolejnych, dobrych sytuacji, żeby poprawić wynik. Niestety, zabrakło skuteczności. Może w kilku akcjach lepszego pomyślunku pod bramką. Trzeba także przyznać, że bramkarz Stali Rzeszów kilka razy stanął na wysokości zadania. Niestety, piłka ma to do siebie, że kiedy masz dobry fragment gry, to musisz to potwierdzić bramkami. My tego nie zrobiliśmy. Ciężko ocenić stały fragment gry, czy bramkarz powinien odważnie wyjść do piłki. Niektórzy mówią, że wszyscy czekali na gwizdek. Szkoda, bo wydaje się, że z przebiegu spotkania zasłużyliśmy na trzy punkty. Musimy w tej chwili wytrzymać ciśnienie i nie żyć niedosytem. Został już tylko jeden mecz. Jeżeli wygramy to ostatnie spotkanie w tym sezonie, to na pewno awansujemy do Fortuna I ligi. Legionovia nie jest jednak łatwym rywalem pomimo sytuacji w tabeli.