Dzisiaj zostaną rozegrane półfinałowe mecze Pucharu Polski na szczeblu województwa lubelskiego. Jedynym czwartoligowcem w tym gronie jest Tomasovia. Piłkarze Pawła Babiarza spróbują podtrzymać dobrą passę w starciu z Chełmianką (godz. 18).
W tym sezonie niebiesko-biali wygrali 31 z 32 meczów ligowych. Dodatkowo trzy kolejne zwycięstwa odnieśli w ramach okręgowego Pucharu Polski. Licząc wszystkie spotkania w sumie strzelili aż 133 gole plus trzy za walkower w meczu pucharowym z Unią Hrubieszów.
W sobotę ekipa z Tomaszowa Lubelskiego znowu łatwo pokonała wicelidera – Huragan Międzyrzec Podlaski 4:0. Wyraźnie czwartoligowe rozgrywki nie są już dla zespołu trenera Babiarza żadnym wyzwaniem. Dlatego kibice z zaciekawieniem czekają na spotkanie z przedstawicielem III ligi.
Szkoleniowiec Tomasovii wcale nie traktuje jednak środowego meczu jako żadnego testu. – Cały czas trzymamy się tego, że gramy z meczu na mecz i o każdym przeciwniku myślimy indywidualnie. W tej chwili najważniejsze jest starcie z Chełmianką. Na pewno to będzie ciekawe spotkanie dla kibiców. Słyszałem już wiele opinii, że to będzie dla nas ważny sprawdzian przed występami klasę rozgrywkową wyżej. Naprawdę nie pochodzimy jednak do tego w ten sposób. Chcemy powalczyć z przeciwnikiem, który dobrze się ostatnio spisuje. Dla nas tym jednak lepiej – zapewnia Paweł Babiarz.
Opiekun klubu z Tomaszowa Lubelskiego w weekend oszczędzał trochę swoich podstawowych piłkarzy z myślą o rywalizacji z Chełmianką. – Można powiedzieć, że wszystkie cztery zmiany zrobiliśmy właśnie pod to spotkanie. Dodatkowo odpoczywał też Aleksandr Zozulia. Ja myślałem już powoli o kolejnym rywalu, ale chłopakom mówiłem, żeby skupili się tylko i wyłącznie na Huraganie – śmieje się trener Babiarz.
Tak się składa, że Patryk Słotwiński i jego koledzy zmierzą się ze specjalistą od Pucharu Polski. Chełmianka w ostatnich latach często wygrywała te rozgrywki. Tak było w: 2015, 2016, 2017 i 2019 roku. W sezonie 2019/2020 przegrała za to dopiero w finale wojewódzkim z Orlętami Spomlek Radzyń Podlaski 0:2.
Jeszcze tydzień temu podopieczni Tomasza Złomańczuka jechaliby do Tomaszowa Lubelskiego w bardzo dobrych nastrojach. Mieli za sobą serię dziewięciu meczów z rzędu bez porażki. Niestety, w sobotę dobra passa została przerwana w Dębicy, gdzie lepsza okazała się tamtejsza Wisłoka (3:1).
– Byliśmy przygotowani na to co grają rywale, ale trzeba przyznać, że byli od nas lepsi pod względem fizycznym. To przeważyło szalę na ich stronę. Więcej biegali i byli bardziej mobilni. Tak naprawdę my ciągle byliśmy o te dwa metry spóźnieni. Mimo wszystko i tak podarowaliśmy im gole, bo dwa padły po stałych fragmentach gry, a trzeci po indywidualnym błędzie – wyjaśnia Michał Wołos, kapitan klubu z Chełma.
Jak biało-zieloni traktują środowe spotkanie? – Puchar Polski zawsze był dla nas ważny. W ostatnich latach często go wygrywaliśmy. Ostatnio lepsze okazały się Orlęta, ale chcemy szybko odzyskać puchar. Na pewno ostatnie dni poświęciliśmy na regenerację będziemy gotowi na Tomasovię. Nasz sztab oglądał kilka meczów przeciwnika, więc wiemy, czego się spodziewać po rywalach – zapewnia Wołos.
Zespół trenera Złomańczuka w ramach okręgowych rozgrywek w Chełmie również rozegrał trzy mecze. Do rywalizacji przystąpił od czwartej rundy. Pokonał po kolei: Kłosa Gmina Chełm, Włodawiankę, a w finale Brata Siennica Nadolna aż 8:0. W sumie biało-zieloni zdobyli 15 bramek, a nie stracili żadnej.