Wygląda na to, że najgorsze piłkarze Motoru mają już za sobą. W środę drużyna Marcina Sasala w dobrym stylu rozbiła Karpaty Krosno 5:0. W sobotę Kamila Oziemczuka i jego kolegów czeka jednak trudniejsze zadanie – mecz w Tarnowie z tamtejszą Unią (godz. 17)
Karpaty nie były zbyt wymagającym rywalem dla żółto-biało-niebieskich. Już po 25 minutach gospodarze prowadzili 2:0. I mogli skupić się na tym, żeby nie stracić zbyt wielu sił przed trudniejszą, sobotnią przeprawą. W końcówce trener Sasal posłał nawet na boisko kolejnych młodzieżowców: Bartosza Tkaczuka i absolutnego debiutanta w seniorach: Szymona Raka. Ten drugi zdobył zresztą ostatnią, piątą bramkę dla Motoru. – Bardzo się cieszę z tak udanego debiutu. Teraz muszę jednak trenować jeszcze ciężej, żeby dostawać od trenera kolejne szanse – mówił po spotkaniu z Karpatami 17-letni Szymon Rak.
Unia do tej pory zdobyła tylko pięć punktów. „Jaskółki” także nie miały jednak łatwego terminarza. Mają już za sobą spotkania z KSZO Ostrowiec Świętokrzyski, Resovią, czy Podhalem Nowy Targ. Trzy punkty z Tarnowa wywiozła na razie tylko pierwsza z ekip po wygranej 1:0. Ekipa z Lublina liczy jednak, że wygrana z Karpatami to początek passy zwycięstw.
– Pokazaliśmy, że nie jest z nami tak najgorzej. Musimy awansować w tym sezonie i nie ma innego wyjścia. Myślę, że takie pewne zwycięstwo doda nam skrzydeł. W sobotę też będziemy chcieli wygrać, tym bardziej, że doskonale pamiętamy, co ostatnio działo się w Tarnowie. Straciliśmy bramkę w samej końcówce i tylko zremisowaliśmy. Trzeba wyciągnąć wnioski tym razem wywalczyć trzy punkty, nieważne w jakim stylu, liczy się tylko wygrana – zapewnia Artur Gieraga, który w środę znowu pewnie wykonał rzut karny. W poprzednim sezonie trafił z „wapna” 11 razy z rzędu, a później zmarnował jedenastkę w meczu z Orlętami Radzyń Podlaski. – Nie było dodatkowych nerwów. Ważne, że wpadło i że pomogłem drużynie – wyjaśnia Gieraga.
Zaskoczeniem w środę było miejsce tylko na ławce dla Pawła Kaczmarka, który niedawno został przecież nowym kapitanem zespołu. – Nie ma sensu doszukiwać się w tym czegoś więcej. Paweł dał dobrą zmianę, gramy co trzy dni, więc taką podjęliśmy decyzję – przekonuje trener Sasal. Dodaje też, że jego drużyna musi odrobić parę punktów. – Zakładaliśmy, że planem minimum po czterech meczach będzie siedem „oczek”. Mieliśmy trzy mniej, więc jesteśmy na małym minusie. Chłopaki w środę stanęli jednak na wysokości zadania – cieszył się opiekun Motoru.